Nawet najdalsza podróż zaczyna się od pierwszego kroku....
Zawsze lubiłam mieć
mieszkanie z balkonem. A najlepiej z tarasem wychodzącym na duży skwer
pełen zieleni, krzewów i drzew, w których mościłyby swoje gniazda ptaki i rankiem budziłyby okolicznych mieszkańców, w tym także oczywiście i mnie, swoim ptasim śpiewem !
Ale niestety, tak się złożyło, że moje mieszkanko takie milutkie, cieplutkie, przytulne, ładnie i wygodnie urządzone miało wszelkie wygody oprócz balkonu ! Owszem otwierałam często okno, ale wychodziło ono na dość ruchliwą ulicę, owszem ptasi śpiew rankiem i przez szum samochodów przebijał się, ale nie było w nim już tej radości i czystości z powstającego dnia tylko jakieś umęczenie natłokiem wpychającej się cywilizacji...
Skoro nie miałam balkonu to może mogłabym znaleźć gdzieś miejsce o wiele większe niż balkon czy nawet duży taras - z drzewami, krzewami, a może nawet kwiatami, w którym zapominałoby się o miejskim tłoku, samochodach i zatruwających nasze płuca spalinach...? Czy wiecie co powiedział włoski malarz, który nazywał się Amadeo Modigliani ? Żył krótko bo tylko 36 lat, a dokładnie urodził się 12 lipca 1884 r, w Livorno we Włoszech, a zmarł 24 stycznia 1920 roku w Paryżu. Tworzył charakterystyczne obrazy, w zasadzie same portrety kobiet z wydłużonymi twarzami i szyjami, jego styl był zupełnie osobny, znalazł swoją formę wyrazu co jest w sztuce bardzo ważne i świadczy o prawdziwym talencie. Był osobowością tak zwanego Montmartre w Paryżu, gdzie zbierali się, dyskutowali, malowali i zwyczajnie żyli najsłynniejsi malarze tamtej epoki. Otóż malarz ów powiedział zdanie, które stało się dla mnie mottem mojego życia, a mianowicie: „Obowiązkiem każdego człowieka jest ocalić swoje marzenia”.
A zatem skoro moim marzeniem było miejsce pełne zieleni z możliwością słuchania śpiewu ptaków bez uporczywego szumu samochodów postanowiłam znaleźć je. „Szukajcie a znajdziecie” – piękne zdanie, którego warto posłuchać...
Otóż od dawna interesował mnie dziwny płot okalający duży teren, obok którego przejeżdżałam ilekroć jechałam Aleją Waszyngtona na Pradze Południe w Warszawie w kierunku centrum. Moja ciekawość pewnego razu wzięła górę i postanowiłam „obadać” co kryje się za tym płotem, poprzez który prześwitywały altanki, drzewa i krzewy...
Ale jak tam dojść ? Płot okalający całość wydawał się bez możliwości wejścia od ulicy, ale jak to mawiają „koniec języka za przewodnika” i po zapytaniu bardzo sympatycznego pana z kiosku warzywnego, dowiedziałam się, że wejście jest tuż za parkingiem samochodowym... Weszłam i ... oszalałam !!! Oszalałam z radości bowiem okazało się, że są to ogrody działkowe założone jeszcze w 1935 roku, dalej uprawiane, zadbane i pełne właśnie kojącej zieleni ! Poczułam się jak w bajce !
A jak znalazłam, zdobyłam moją działkę i co się na niej wydarzyło – o tym właśnie jest ten pamiętnik – opowieść, którą chcę opowiedzieć wszystkim i każdemu z osobna jak właśnie bajkę, z tą różnicą, że ona zdarzyła się naprawdę...!
Idąc zatem alejkami ogrodu, których nazwy już „pachniały” od samego nazwania, a mianowicie „Konwaliową”, „Magnoliową” „Wiśniową” weszłam na nazwę tak słodką, że postanowiłam, że jeśli znajdę jakąś opuszczoną działkę, której już nikt z jakichś powodów nie uprawia to złożę podanie o przydzielenie mi jej, a potem wyremontuję altankę i uporządkuję ją nawet gdybym musiała zadłużyć się w jakimś banku ! Ale przecież kredyt i tak kiedyś się spłaci żyjąc przez jakiś czas najwyżej skromniej i jedząc mniej łakoci co tylko wyjdzie na zdrowie, a działka zostanie już na zawsze...
A co to za nazwa alejki, że tak mnie zauroczyła ? Zadam w takim razie zagadkę! Czy lubicie miód? A czy wiecie, jak miód powstaje ? Kto najbardziej przyczynia się jego „produkcji” ? Już słyszę jak wszyscy zgodnie odpowiadają – pszczoły! Ależ oczywiście ! A zatem alejka nazywała się „Pszczelarska” ! Od razu poczułam słodki smak miodu, zapach kwiatów, z których pracowite pszczółki spijają nektar, a potem lecą z nim do uli, usłyszałam ich brzęczenie, które mówi o słonecznym lecie czyli okresie wakacji kiedy jest się opalonym, zdrowym i wypoczętym ! c.d.n.
Ewa Radomska
Ale niestety, tak się złożyło, że moje mieszkanko takie milutkie, cieplutkie, przytulne, ładnie i wygodnie urządzone miało wszelkie wygody oprócz balkonu ! Owszem otwierałam często okno, ale wychodziło ono na dość ruchliwą ulicę, owszem ptasi śpiew rankiem i przez szum samochodów przebijał się, ale nie było w nim już tej radości i czystości z powstającego dnia tylko jakieś umęczenie natłokiem wpychającej się cywilizacji...
Skoro nie miałam balkonu to może mogłabym znaleźć gdzieś miejsce o wiele większe niż balkon czy nawet duży taras - z drzewami, krzewami, a może nawet kwiatami, w którym zapominałoby się o miejskim tłoku, samochodach i zatruwających nasze płuca spalinach...? Czy wiecie co powiedział włoski malarz, który nazywał się Amadeo Modigliani ? Żył krótko bo tylko 36 lat, a dokładnie urodził się 12 lipca 1884 r, w Livorno we Włoszech, a zmarł 24 stycznia 1920 roku w Paryżu. Tworzył charakterystyczne obrazy, w zasadzie same portrety kobiet z wydłużonymi twarzami i szyjami, jego styl był zupełnie osobny, znalazł swoją formę wyrazu co jest w sztuce bardzo ważne i świadczy o prawdziwym talencie. Był osobowością tak zwanego Montmartre w Paryżu, gdzie zbierali się, dyskutowali, malowali i zwyczajnie żyli najsłynniejsi malarze tamtej epoki. Otóż malarz ów powiedział zdanie, które stało się dla mnie mottem mojego życia, a mianowicie: „Obowiązkiem każdego człowieka jest ocalić swoje marzenia”.
A zatem skoro moim marzeniem było miejsce pełne zieleni z możliwością słuchania śpiewu ptaków bez uporczywego szumu samochodów postanowiłam znaleźć je. „Szukajcie a znajdziecie” – piękne zdanie, którego warto posłuchać...
Otóż od dawna interesował mnie dziwny płot okalający duży teren, obok którego przejeżdżałam ilekroć jechałam Aleją Waszyngtona na Pradze Południe w Warszawie w kierunku centrum. Moja ciekawość pewnego razu wzięła górę i postanowiłam „obadać” co kryje się za tym płotem, poprzez który prześwitywały altanki, drzewa i krzewy...
Ale jak tam dojść ? Płot okalający całość wydawał się bez możliwości wejścia od ulicy, ale jak to mawiają „koniec języka za przewodnika” i po zapytaniu bardzo sympatycznego pana z kiosku warzywnego, dowiedziałam się, że wejście jest tuż za parkingiem samochodowym... Weszłam i ... oszalałam !!! Oszalałam z radości bowiem okazało się, że są to ogrody działkowe założone jeszcze w 1935 roku, dalej uprawiane, zadbane i pełne właśnie kojącej zieleni ! Poczułam się jak w bajce !
A jak znalazłam, zdobyłam moją działkę i co się na niej wydarzyło – o tym właśnie jest ten pamiętnik – opowieść, którą chcę opowiedzieć wszystkim i każdemu z osobna jak właśnie bajkę, z tą różnicą, że ona zdarzyła się naprawdę...!
Idąc zatem alejkami ogrodu, których nazwy już „pachniały” od samego nazwania, a mianowicie „Konwaliową”, „Magnoliową” „Wiśniową” weszłam na nazwę tak słodką, że postanowiłam, że jeśli znajdę jakąś opuszczoną działkę, której już nikt z jakichś powodów nie uprawia to złożę podanie o przydzielenie mi jej, a potem wyremontuję altankę i uporządkuję ją nawet gdybym musiała zadłużyć się w jakimś banku ! Ale przecież kredyt i tak kiedyś się spłaci żyjąc przez jakiś czas najwyżej skromniej i jedząc mniej łakoci co tylko wyjdzie na zdrowie, a działka zostanie już na zawsze...
A co to za nazwa alejki, że tak mnie zauroczyła ? Zadam w takim razie zagadkę! Czy lubicie miód? A czy wiecie, jak miód powstaje ? Kto najbardziej przyczynia się jego „produkcji” ? Już słyszę jak wszyscy zgodnie odpowiadają – pszczoły! Ależ oczywiście ! A zatem alejka nazywała się „Pszczelarska” ! Od razu poczułam słodki smak miodu, zapach kwiatów, z których pracowite pszczółki spijają nektar, a potem lecą z nim do uli, usłyszałam ich brzęczenie, które mówi o słonecznym lecie czyli okresie wakacji kiedy jest się opalonym, zdrowym i wypoczętym ! c.d.n.
Ewa Radomska