Drzewa też mają swoją pamięć - opowieść świerka...
„ Jak się cieszę, że zagospodarowałaś to puste od roku miejsce i przychodzisz tutaj tak często” – szeptał cicho, ale bardzo wyraźnie pień. - „Rok temu bowiem odszedł mój ukochany Michałek, którego znałem od urodzenia i na cześć którego ja się tutaj znalazłem...Tak, tak bo zapewne wiesz, że wśród ludzi jest taki piękny zwyczaj, że jak się rodzi syn to się sadzi drzewo! I tym drzewem na cześć urodzin Michałka właśnie jestem ja...
Był to rok 1935. Wyobrażasz sobie jak było to dawno? Tereny te gdzie teraz jest tyle domów, sklepów, ulic po których pędzą coraz to bardziej nowoczesne samochody były kiedyś zwyczajną wioską z małymi domkami i uprawnymi polami. A teren ten to warszawski Grochów, Saska Kępa i Gocław – przyłączono je do Warszawy w kwietniu 1916 roku, i od tego czasu zaczął rozrastać się i zrastać z Warszawą aby stać się jej nierozerwalną już częścią. Po prostu być Warszawą!
I właśnie w 1935 roku zaczęto budować na tym terenie ładne mieszkalne domy i zakłady przemysłowe, a dla ludzi kochających przyrodę wyznaczono teren pod działki ogrodowe aby mogli na nich odpoczywać i uprawiać sobie kwiaty i warzywa. I właśnie tę działkę, na której teraz jesteś i widzę, że ją bardzo pokochałaś upodobało sobie młode małżeństwo, skromni ludzie, ale pełni serca i miłości dla siebie. Powyrywali chwasty, przekopali dwie grządki, zasadzili piękną zieloną trawkę, dwie jabłonki i co jesień bielili je aby nie zagnieździły się w nich szkodniki, a potem wzięli się za budowę altanki, którą ty teraz tak ładnie odnowiłaś.
Aż pewnego razu zjawili się z dziecinnym wózeczkiem, w którym spał sobie smacznie mały bobasek! Urodził się im synek, a wraz z nim ja! Ale żeby nie było mi samemu smutno raz po raz dosadzali koło mnie malutkie sosenki i teraz tworzymy jak widzisz zgrany dorodny zagajnik. Mamy już ponad 80 lat – dla ludzi jest to dużo, ale nie dla nas! My możemy żyć jeszcze kilka razy dłużej i być świadkami tylu wydarzeń!!! Ale pewnie ciekawa jesteś Michałka i jego dzieciństwa bo okres ten jest najpiękniejszy w życiu człowieka i każdy chętnie do niego wraca zwłaszcza kiedy jest już coraz starszy... Czerpie wtedy siłę ze swojej młodości, której coraz bardziej wam ludziom na starość potrzeba!
Otóż Michałek rósł jak na „drożdżach” i był bardzo grzecznym i radosnym chłopczykiem. Kiedy już samodzielnie chodził i zaczynał mówić często podchodził do nas. My rośliśmy razem z nim i też byliśmy coraz więksi, mieliśmy coraz mocniejsze gałązki i silniejsze pnie. Głaszcząc moje igiełki nie wymawiał mojej nazwy jako „świerk” tylko „ćwierk”. Na sosenki zaś mówił „senki” i tak też sami siebie zaczynaliśmy nazywać. Ja byłem „Świerk-Ćwierk”, a moje koleżanki „Sosenki-Senki”... Jego tata zrobił mu huśtawkę, na której huśtał się to sam to z kolegami z pobliskich działek, które też zostały ładnie zagospodarowane i ludzie młodzi i starsi miło spędzali na nich czas. Miał też całkiem sporą piaskownicę z żółciutkim piaskiem, który wyglądał całkiem jak malutka plaża nad morzem. Spytasz pewnie, a skąd ja Świerk-Ćwierk żyjący tylko w jednym miejscu wiem jak wygląda morze i plaża ? Otóż my rośliny mamy swoje sposoby! Nasze małe nasionka, które rodzą się w naszych szyszkach wiatr niesie na wszystkie strony świata, a w każdym z nich jest nasze małe oczko, jakby ukryta kamera mówiąc waszym ludzkim językiem. Mamy zatem przekazywany obraz z każdego zakątka do którego dotrze tylko nasze nasionko i w ten sposób widzimy wszystko. Ponadto rośniemy i w górach i nad morzem i na nizinach więc nasze nasionka wymieniają między sobą wszystkie informacje w tym też oczywiście o szkodnikach, które nas mogą zaatakować. Zwiększamy wtedy swoją odporność, przygotowujemy się na ich atak i stąd wielu z nas udaje się wciąż trzymać świetną formę i rosnąć dla dobra całej przyrody, a przez to dla człowieka!
Michałek uwielbiał siedzieć w niej i małą łopatką nabierać piasku do wiaderka, a potem odwracając je „do góry nogami” wydobywać z niego piękną, wielką babę! Bywało, że nieraz nie udawała się, rozsypywała, wtedy mówił „baba be”, i zaraz zabierał się do robienia nowej. W tym czasie jego rodzice albo zajmowali się pieleniem i podlewaniem dwóch zadbanych grządek, na których rosły dumne kwiaty i dorodne warzywa albo mama w altance przygotowywała pyszne kanapki, kroiła przyniesione z domu ciasto aby potem usiedli sobie wszyscy przy stole pod jabłonką i smacznie z apetytem to wszystko zajadali!
14 sierpnia 1939 roku Michałek kończył 4 latka, rodzice zrobili mu piękną uroczystość urodzinową, na którą zaprosili jego ulubionych kolegów i wtedy widzieliśmy się po raz ostatni. Upłynęło długich 5 lat zanim Michałek i rodzice powrócili na działkę, ale jakże wszyscy zmienieni...
Domyślasz się zapewne dlaczego tak się stało! Otóż 1 września 1939 roku wybuchała II-ga Wojna Światowa. Było to wydarzenie, które trudno wciąż objąć rozumem! Zginęło w niej tylu niewinnych i bezbronnych ludzi, a setki miast zostały zamienione w ruinę !
Tak więc 1 września 1939 roku hitlerowskie Niemcy rozpoczęły działania zbrojne przeciw Polsce. Tego dnia nieprzyjacielskie samoloty zaczęły bombardować Warszawę, która dzielnie broniła się do 26 września. I tak zaczęła się 6-letnia okupacja Warszawy, która jednak nie poddawała się...
1 sierpnia 1944 roku o godz.17.00 wybuchało Powstanie Warszawskie, które trwało 63 dni... Zginęło w nim około 16.000 powstańców, około 150.000 ludności cywilnej, około 650.000 ludności cywilnej zostało wywiezione z Warszawy do obozu przejściowego w Pruszkowie, stamtąd około 150.000 do pracy przymusowej w Niemczech, a około 50.000 do obozów koncentracyjnych. Zniszczeniu uległo 85% budynków... Łuna pożarów i odgłosy strzałów docierały także tutaj, byliśmy przerażeni, ze strachu przestaliśmy rosnąć....
Kiedy wojna 9 maja 1945 roku skończyła się totalną klęską Niemiec zaczęto odbudowywać tak strasznie zniszczoną Warszawę to i na działki powoli zaczęli wracać poprzedni ich właściciele i opowiadać swoje wojenne dzieje. Ojciec Michałka brał udział w Powstaniu Warszawskim, opowiadał jak przedzierali się kanałami z jednego końca Warszawy na drugi, jak on sam i jego koledzy przepływali Wisłę wpław, jak był świadkiem kiedy jego bliski kolega, poeta, padł ugodzony śmiertelnym strzałem tuż obok niego... Niestety, nie wszyscy właściciele wrócili, wielu z nich już tylko z nieba mogło patrzeć na swoje ukochane miejsce...
A najbardziej zmienił się Michałek! Miał już prawie 10 lat, zmężniał, był jeszcze dzieckiem, ale już był w nim zaczątek mężczyzny i to w najlepszym stylu. Już nie robił babek z piasku tylko pomagał przy pieleniu, koszeniu trawy i był zawsze we wszystkim pomocny...
Od tego momentu i my zaczęliśmy z powrotem rosnąć i nadrabiać w tym względzie tamten straszny czas.. Ja wybujałem do góry najbardziej stąd mogłem widzieć daleko, daleko jak odbywa się odbudowa tego pięknego miasta i jak powstają zupełnie nowe domy. Jeden z nich zaintrygował mnie niesamowicie bo nie był to dom tylko ogromny, wysoki pałac. Może już domyślasz się o jaki pałac chodzi? Tak, tak w roku 1955, dokładnie 22 lipca na Palcu Defilad 1 z wielką pompą oddano do użytku Pałac Kultury i Nauki wysoki na prawie 188 metrów z 44 piętrami! Od tamtej pory minęło już tyle lat, młodemu pokoleniu nie bardzo on się podoba, ale wrósł tak bardzo w pejzaż Warszawy, że właściwie trudno już byłoby sobie ją bez niego wyobrazić!
To podobnie jak z Wieżą Eiffla w Paryżu. Pewnie tam kiedyś pojedziesz i ją zobaczysz, a może już tam byłaś? Ale tamta wieża to staruszka wobec naszego Pałacu. Zaczęto ją budować w 1887 roku, a zakończono w 1889. Ta to dopiero jest wysoka - 324 metry to jest coś! Ma ażurową konstrukcję z kutego żelaza, a kiedy wieje silny wiatr kołysze nią tak, ze odchyla się o 6-7 centymetrów od pionu. Na jej szczyt prowadzi aż 1665 stopni choć oczywiście można też wjechać windą. I też jak nasz Pałac nie podobała się wielu i nadal budzi kontrowersje, ale kto wyobraża sobie teraz Paryż bez wieży Eiffla?
I tutaj Świerk-Ćwierk zamilkł. Tyle przeżyć naraz, tyle wzruszeń i historii... Okazał się bardzo dzielny że tyle mi opowiedział, że wrócił do tamtych wydarzeń, choć na pewno nie było to dla niego łatwe.... Na znak, że na razie opowieść skończona poruszył swoimi pięknymi dorodnymi gałęziami, z których spadła mi tuż pod stopy pachnąca żywicą, żółto- złota z mnóstwem nasionek w środku świerkowo - ćwierkowa szyszka!
Ewa Radomska /ciąg dalszy nastąpi.../
Był to rok 1935. Wyobrażasz sobie jak było to dawno? Tereny te gdzie teraz jest tyle domów, sklepów, ulic po których pędzą coraz to bardziej nowoczesne samochody były kiedyś zwyczajną wioską z małymi domkami i uprawnymi polami. A teren ten to warszawski Grochów, Saska Kępa i Gocław – przyłączono je do Warszawy w kwietniu 1916 roku, i od tego czasu zaczął rozrastać się i zrastać z Warszawą aby stać się jej nierozerwalną już częścią. Po prostu być Warszawą!
I właśnie w 1935 roku zaczęto budować na tym terenie ładne mieszkalne domy i zakłady przemysłowe, a dla ludzi kochających przyrodę wyznaczono teren pod działki ogrodowe aby mogli na nich odpoczywać i uprawiać sobie kwiaty i warzywa. I właśnie tę działkę, na której teraz jesteś i widzę, że ją bardzo pokochałaś upodobało sobie młode małżeństwo, skromni ludzie, ale pełni serca i miłości dla siebie. Powyrywali chwasty, przekopali dwie grządki, zasadzili piękną zieloną trawkę, dwie jabłonki i co jesień bielili je aby nie zagnieździły się w nich szkodniki, a potem wzięli się za budowę altanki, którą ty teraz tak ładnie odnowiłaś.
Aż pewnego razu zjawili się z dziecinnym wózeczkiem, w którym spał sobie smacznie mały bobasek! Urodził się im synek, a wraz z nim ja! Ale żeby nie było mi samemu smutno raz po raz dosadzali koło mnie malutkie sosenki i teraz tworzymy jak widzisz zgrany dorodny zagajnik. Mamy już ponad 80 lat – dla ludzi jest to dużo, ale nie dla nas! My możemy żyć jeszcze kilka razy dłużej i być świadkami tylu wydarzeń!!! Ale pewnie ciekawa jesteś Michałka i jego dzieciństwa bo okres ten jest najpiękniejszy w życiu człowieka i każdy chętnie do niego wraca zwłaszcza kiedy jest już coraz starszy... Czerpie wtedy siłę ze swojej młodości, której coraz bardziej wam ludziom na starość potrzeba!
Otóż Michałek rósł jak na „drożdżach” i był bardzo grzecznym i radosnym chłopczykiem. Kiedy już samodzielnie chodził i zaczynał mówić często podchodził do nas. My rośliśmy razem z nim i też byliśmy coraz więksi, mieliśmy coraz mocniejsze gałązki i silniejsze pnie. Głaszcząc moje igiełki nie wymawiał mojej nazwy jako „świerk” tylko „ćwierk”. Na sosenki zaś mówił „senki” i tak też sami siebie zaczynaliśmy nazywać. Ja byłem „Świerk-Ćwierk”, a moje koleżanki „Sosenki-Senki”... Jego tata zrobił mu huśtawkę, na której huśtał się to sam to z kolegami z pobliskich działek, które też zostały ładnie zagospodarowane i ludzie młodzi i starsi miło spędzali na nich czas. Miał też całkiem sporą piaskownicę z żółciutkim piaskiem, który wyglądał całkiem jak malutka plaża nad morzem. Spytasz pewnie, a skąd ja Świerk-Ćwierk żyjący tylko w jednym miejscu wiem jak wygląda morze i plaża ? Otóż my rośliny mamy swoje sposoby! Nasze małe nasionka, które rodzą się w naszych szyszkach wiatr niesie na wszystkie strony świata, a w każdym z nich jest nasze małe oczko, jakby ukryta kamera mówiąc waszym ludzkim językiem. Mamy zatem przekazywany obraz z każdego zakątka do którego dotrze tylko nasze nasionko i w ten sposób widzimy wszystko. Ponadto rośniemy i w górach i nad morzem i na nizinach więc nasze nasionka wymieniają między sobą wszystkie informacje w tym też oczywiście o szkodnikach, które nas mogą zaatakować. Zwiększamy wtedy swoją odporność, przygotowujemy się na ich atak i stąd wielu z nas udaje się wciąż trzymać świetną formę i rosnąć dla dobra całej przyrody, a przez to dla człowieka!
Michałek uwielbiał siedzieć w niej i małą łopatką nabierać piasku do wiaderka, a potem odwracając je „do góry nogami” wydobywać z niego piękną, wielką babę! Bywało, że nieraz nie udawała się, rozsypywała, wtedy mówił „baba be”, i zaraz zabierał się do robienia nowej. W tym czasie jego rodzice albo zajmowali się pieleniem i podlewaniem dwóch zadbanych grządek, na których rosły dumne kwiaty i dorodne warzywa albo mama w altance przygotowywała pyszne kanapki, kroiła przyniesione z domu ciasto aby potem usiedli sobie wszyscy przy stole pod jabłonką i smacznie z apetytem to wszystko zajadali!
14 sierpnia 1939 roku Michałek kończył 4 latka, rodzice zrobili mu piękną uroczystość urodzinową, na którą zaprosili jego ulubionych kolegów i wtedy widzieliśmy się po raz ostatni. Upłynęło długich 5 lat zanim Michałek i rodzice powrócili na działkę, ale jakże wszyscy zmienieni...
Domyślasz się zapewne dlaczego tak się stało! Otóż 1 września 1939 roku wybuchała II-ga Wojna Światowa. Było to wydarzenie, które trudno wciąż objąć rozumem! Zginęło w niej tylu niewinnych i bezbronnych ludzi, a setki miast zostały zamienione w ruinę !
Tak więc 1 września 1939 roku hitlerowskie Niemcy rozpoczęły działania zbrojne przeciw Polsce. Tego dnia nieprzyjacielskie samoloty zaczęły bombardować Warszawę, która dzielnie broniła się do 26 września. I tak zaczęła się 6-letnia okupacja Warszawy, która jednak nie poddawała się...
1 sierpnia 1944 roku o godz.17.00 wybuchało Powstanie Warszawskie, które trwało 63 dni... Zginęło w nim około 16.000 powstańców, około 150.000 ludności cywilnej, około 650.000 ludności cywilnej zostało wywiezione z Warszawy do obozu przejściowego w Pruszkowie, stamtąd około 150.000 do pracy przymusowej w Niemczech, a około 50.000 do obozów koncentracyjnych. Zniszczeniu uległo 85% budynków... Łuna pożarów i odgłosy strzałów docierały także tutaj, byliśmy przerażeni, ze strachu przestaliśmy rosnąć....
Kiedy wojna 9 maja 1945 roku skończyła się totalną klęską Niemiec zaczęto odbudowywać tak strasznie zniszczoną Warszawę to i na działki powoli zaczęli wracać poprzedni ich właściciele i opowiadać swoje wojenne dzieje. Ojciec Michałka brał udział w Powstaniu Warszawskim, opowiadał jak przedzierali się kanałami z jednego końca Warszawy na drugi, jak on sam i jego koledzy przepływali Wisłę wpław, jak był świadkiem kiedy jego bliski kolega, poeta, padł ugodzony śmiertelnym strzałem tuż obok niego... Niestety, nie wszyscy właściciele wrócili, wielu z nich już tylko z nieba mogło patrzeć na swoje ukochane miejsce...
A najbardziej zmienił się Michałek! Miał już prawie 10 lat, zmężniał, był jeszcze dzieckiem, ale już był w nim zaczątek mężczyzny i to w najlepszym stylu. Już nie robił babek z piasku tylko pomagał przy pieleniu, koszeniu trawy i był zawsze we wszystkim pomocny...
Od tego momentu i my zaczęliśmy z powrotem rosnąć i nadrabiać w tym względzie tamten straszny czas.. Ja wybujałem do góry najbardziej stąd mogłem widzieć daleko, daleko jak odbywa się odbudowa tego pięknego miasta i jak powstają zupełnie nowe domy. Jeden z nich zaintrygował mnie niesamowicie bo nie był to dom tylko ogromny, wysoki pałac. Może już domyślasz się o jaki pałac chodzi? Tak, tak w roku 1955, dokładnie 22 lipca na Palcu Defilad 1 z wielką pompą oddano do użytku Pałac Kultury i Nauki wysoki na prawie 188 metrów z 44 piętrami! Od tamtej pory minęło już tyle lat, młodemu pokoleniu nie bardzo on się podoba, ale wrósł tak bardzo w pejzaż Warszawy, że właściwie trudno już byłoby sobie ją bez niego wyobrazić!
To podobnie jak z Wieżą Eiffla w Paryżu. Pewnie tam kiedyś pojedziesz i ją zobaczysz, a może już tam byłaś? Ale tamta wieża to staruszka wobec naszego Pałacu. Zaczęto ją budować w 1887 roku, a zakończono w 1889. Ta to dopiero jest wysoka - 324 metry to jest coś! Ma ażurową konstrukcję z kutego żelaza, a kiedy wieje silny wiatr kołysze nią tak, ze odchyla się o 6-7 centymetrów od pionu. Na jej szczyt prowadzi aż 1665 stopni choć oczywiście można też wjechać windą. I też jak nasz Pałac nie podobała się wielu i nadal budzi kontrowersje, ale kto wyobraża sobie teraz Paryż bez wieży Eiffla?
I tutaj Świerk-Ćwierk zamilkł. Tyle przeżyć naraz, tyle wzruszeń i historii... Okazał się bardzo dzielny że tyle mi opowiedział, że wrócił do tamtych wydarzeń, choć na pewno nie było to dla niego łatwe.... Na znak, że na razie opowieść skończona poruszył swoimi pięknymi dorodnymi gałęziami, z których spadła mi tuż pod stopy pachnąca żywicą, żółto- złota z mnóstwem nasionek w środku świerkowo - ćwierkowa szyszka!
Ewa Radomska /ciąg dalszy nastąpi.../