Lisa Gutowska

Dama się nie certoli 20

Dobre duchy i duszyczki
Wiele lat temu wyszedł w „Książce i Wiedzy” mój tomik felietonów o tej damie, co się nie certoliła, potem jego drugie wydanie oraz ‘Sekretarka z klasą’ i ‘Kobieta z klasą’. Wszystkie o tym jak trzeba się zachowywać w różnych sytuacjach. Napisałam na ten temat dziesiątki artykułów i doradzałam w telewizjach śniadaniowych. A ciągle natykam się na sytuacje, które mnie dziwią, drażnią, złoszczą. Dobrze wiem, że nie wszyscy ludzie, którzy mają za nic innych i zachowują się delikatnie mówić – niewłaściwie, nie znają zasad savoir vivre. Ale i oni, jeśli rozpoznają się w podsuniętym lusterku, może zachcą zmienić swój sposób działania.

Inni być może nigdy nie zastanowili się nad tym co czynią. Daję im szansę.

Zadzwoniła do mnie znajoma niemal z płaczem – bo ona mi powiedziała, że nie powinnam, że w moim wieku… I wszyscy na mnie dziwnie patrzyli… 

Niemal każdy zatknął się z takim dobrym duchem, który wie lepiej od nas, co powinniśmy robić, w co powinniśmy się ubierać, co jeść, jak leczyć itp.

I w imię naszego dobra, jest nam wywalana kawa na ławę. W prostych żołnierskich słowach. Często publicznie. Powinniśmy być za to wdzięczne dobremu duchowi, wdzięczność tę natychmiast okazać sławiąc jego mądrość i dobroć dla nas oraz całej ludzkości.

Guzik z pętelka. Po pierwsze i zasadnicze – nigdy przy ludziach. Jakiekolwiek uwagi krytyczne – wyłącznie w cztery oczy. Publicznie możemy sobie  ponarzekać, że nie podoba nam się system służby zdrowie, a nie kiecka koleżanki.  

Zapytani publicznie o zdanie na temat czegoś, co nam się nie podoba – właśnie ta kiecka – nie odpowiadamy natychmiast – za długa, z krótka, za ciemna, nie twoim wieku, z tyłu się marszczy i ogólnie beee. Takie pytanie - jest prośbą o zachwyt. A zachwyt  trudno wykrzesać na widok paskudy.  Wtedy najgrzeczniej skupić się na jakimś detalu – ten kołnierzyk jest śliczny, jaki pomysłowy. Gdy nie ma mamy natchnienia można powiedzieć coś ogólnie – całkiem nieźle, ok, sukienka jest wiosenna, zimowa, ciepła. Nie ma żadnej potrzeby rozpływać się w komplementach, jeśli nie ma powodu. Wrażliwa osoba naszą powściągliwość odbierze właściwie i wróci do tematu już w bardziej kameralnych okolicznościach.

Dama stara się nie uprawić komplementów jadowitych. Szczególnie publicznie. Te wszystkie – znakomicie wyglądasz w tych spodniach, kto by pomyślał przy twoich za szerokich biodrach. Naprawdę świetnie. Ugryź się w język zanim powiesz coś takiego Droga Damo.

A w cztery oczy – czy można powiedzieć wszystko? Nie. Jasno i wyraźnie mówię – NIE. Wobec obcych, mało zaprzyjaźnionych osób mogę stosować wyłącznie krytykę ratunkową. Co to jest?  Ona stoi w kolejce do kolejki na Kasprowy. Ja wracam stamtąd. Ona ma na sobie klapki i kostium kąpielowy. Ja widziałam na górze padający śnieg. Mam prawo o tym powiedzieć, bo może ratuję jej życie. Mogę powiedzieć – proszę nie wsiadać w ten pociąg, bo jedzie na bocznicę. Ten chleb jest wczorajszy. Mam prawo powiedzieć komuś, że się pobrudził, rozdarł rajstopę, rozmazał makijaż. I to lepiej celować w okoliczności, gdy można szkodę naprawić. Jeśli nie, lepiej nie mówić. Odrobina wyobraźni się przyda.

W innych okolicznościach, nawet, gdy coś nam się bardzo nie podoba w czyimś wyglądzie i zachowaniu – milczymy. Nie wolno podjeść do nieznajomego młodzieńca i powiedzieć mu, - jak ma się takie krzywe nogi, to lepiej chodzić w długich spodniach. Mamy 100% racji. I co z tego? Nie mamy prawa zwracać uwagi. Nie wolno powiedzieć ledwie znajomej pani, że ta torebka nie pasuje do tej sukienki. Chcę się aż krzyczeć, a tu nic. Dama trzyma buzię na kłódkę.

Jakoś tak jest, że z wiekiem czujemy się coraz bardziej odpowiedzialne za cały świat i tym samym skłonne do krytykowani, udzielania nieproszonych rad obcym ludziom. Trzeba nad tym zapanować. Choć wcale nie jest to łatwe i sama mam grzechy na sumieniu. W aptece powiedziałam całkiem obcej dziewczynie, żeby zamiast suplementu z błonnikiem za 50 zł kupiła sobie otręby owsiane z 2 zł. Spojrzał na mnie jak na dżdżownicę i zasiliła koncern paramedyczny swoją forsą. Ale to ja nie miałam racji. Gdyby była mniej asertywna, mogłaby się zacząć tłumaczyć, że kupuje to dla kogoś, albo jest uczulona na owies, albo testuje różne formy błonnika, albo… Nikt nie ma obowiązku tłumaczyć się przed obcymi. To nie jest grzeczność, to właśnie brak asertywności. Robię co chcę i wyglądam jak chcę, bo to wolny kraj.

Dobre duchy krytykujące innych zawsze wszystko wiedzą lepiej.  Jak coś załatwić – tylko tak, bo inaczej, to ho ho. Jak się leczyć – wyłączni tak, jak moja kuzynka, bo jej było to samo. Co jeść – chyba nie masz zamiaru kupować tego szkodliwego białego pieczywa?  Mam do wyboru – opowiadać jej o swoim woreczku żółciowym, albo natychmiast uciec. NIE WOLNO SIĘ WRTĄCAĆ. A jeśli już bycie dobrym duchem nas rozsadza od wewnątrz i musimy, to chociaż róbmy to grzecznie i inteligentnie. Zamiast kategorycznego zakazu, czy nakazu i to w miejscu publicznym do wykonania w tej chwili, warto podziałać długofalowo.

Jeśli tak się martwisz o moją dietę, odżałuj 5 zł na kawę i spokojnie wyłóż mi swoją teorię, którą zresztą wczoraj wyczytałaś w jakimś piśmie. Mam szansę powiedzenia o swoim widzeniu problemu. Być może ja przekonam ciebie. Być może się zaprzyjaźnimy. A na pewno ty nie wyjdziesz na wścibską babę, której będę unikać.

Ta metoda nie zawsze zdaje egzamin. Niektóre dobre duchy, to prawdziwe zakapiory. Nie wiem skąd biorą przekonanie, że wszyscy inni są głupsi, a tylko one – płci obojga – wiedzą lepiej. I nie bardzo wierzę, że działają dla dobra ludzkości. Po prostu lubią komenderować. A jak się głupio obrażają, gdy niedocenia się ich banalnych rad.

A gust, styl życia, to sprawa indywidualna. Nie da się rozstrzygnąć, czy plisowana spódniczka jest lepsza od falbanek. To co nie podoba się tobie, innych zachwyca. Świat, zwłaszcza świat mody, pokazał nam, że wszystko jest możliwe. O nie tak danych surowych zakazach wychodzenia z domu bez kapelusza, pończoch, torebki, dziś niewiele osób słyszało. Perły tylko popołudniu? Powiedzcie to panience, która stroi się tak do bikini na plażę. Dziewczyny o mocno rozwiniętych tylnych partiach swoich ciałek chodzą spokojnie w obcisłych leginsach. A panowie… I wiecie co? Oni w swoich środowiskach budzą zachwyt, a w każdym razie akceptację. Nie istnieje jakieś ogólne kryterium, któremu podlegają wszyscy.

Dotyczy to też bardzo trudnej sprawy – wieku. Bo czego to właściwie nie można w „ pewnym wieku” i jaki to jest wiek? Czy 70 latka nie może latać na paralotni? Starszy o dekadę pan opływać świata, albo miejscowej kałuży w podwodnym kajaku? Babci, a nawet pra – tak jest ładnie w różowych rybaczkach. A dziadek nosi od 50 lat tę samą spinkę do krawata. I spotyka się z kolegą z podstawówki, który nawet na własny ślub poszedł w dżinsach i bez marynarki. Cieszmy się wolnością. Tym, że każdy może po swojemu.

Ale dobrze jest mieć własnego dobrego duszka, takiego zaufanego, taktownego, który szepnie czasem na osobności, gdy się zagalopujemy – wiesz, przyjrzyj się jeszcze raz tej bluzce, kapelusikowi, chyba nie jest dla ciebie najkorzystniejszy.

KURS PODSTAWOWY
Wszyscy mamy telefony i korzystamy z nich obficie. Dzwonek zastaje nas w różnych sytuacjach. Nie zawsze sprzyjających telefonicznym pogaduszkom.

Dlatego, gdy dzwonisz do kogoś spytaj, czy może rozmawiać zanim z zaczniesz opowiadać co się wczoraj zdarzyło u  Krysi. Gdy czujesz, że druga osoba nie odpowiada entuzjastycznie, albo wręcz mówi, że jest zajęta, nie naciskaj – jeszcze opowiem ci to i tamto. Przeciwnie, powiedz wyraźnie – nie mam nic pilnego, chciałam pogadać. To ogromnie ułatwia życie.

Dołącz do dyskusji - napisz komentarz

Prosimy o zachowanie kultury wypowiedzi.
Obraźliwe komentarze są blokowane wraz z ich autorami.

  • Basia, 50 mocno plus 08/06/2016, 11:21

    Damo, która się nie certoli,
    Czytam Twoje (no właśnie, Twoje czy Pani) felietony, zgadzam się z nimi, cieszę, że nie tylko ja tak uważam. I proszę porusz temat skrapiania się perfumami i różnej maści wodami, zwłaszcza przed wyjściem np. do teatru, czy innego miejsca, z którego nie da się uciec przed duszącym, czy wręcz nieprzyjemnym zapachem. I nie myślę tu o niedomytych osobach, lecz o nadmiarze "zapachu"