Lisa Gutowska

Dama się nie certoli 35

 Pomalutku

Wiele lat temu wyszedł w „Książce i Wiedzy” mój tomik felietonów o tej damie, co się nie certoliła, potem jego drugie wydanie oraz ‘Sekretarka z klasą’ i ‘Kobieta z klasą’. Wszystkie o tym jak trzeba się zachowywać w różnych sytuacjach. Napisałam na ten temat dziesiątki artykułów i doradzałam w telewizjach śniadaniowych. A ciągle natykam się na sytuacje, które mnie dziwią, drażnią, złoszczą. Dobrze wiem, że nie wszyscy ludzie, którzy mają za nic innych i zachowują się delikatnie mówić – niewłaściwie, nie znają zasad savoir vivre. Ale i oni, jeśli rozpoznają się w podsuniętym lusterku, może zachcą zmienić swój sposób działania.

Inni być może nigdy nie zastanowili się nad tym co czynią. Daję im szansę.

 

Lisa Gutowska

W Damach i huzarach Fredry jest taka scena – jedna z bohaterek aktywizuje swoje pokojówki pokrzykując do nich – biegaj, biegaj. One biegną na oślep nie wiedząc dokąd. To smutne, że tak „ biegnie” moje skojarzenie. Ludziom 50 plus i plus i plus ciągle wszyscy powtarzają, jak tym pokojówkom – biegaj, ruszaj się, rób coś. Sama jestem zwolenniczką i ruchu i dobroczynnego wpływu miłych wrażeń na ludzką psychikę, ale co za dużo to niezdrowo. 

 

   50, 60, 70 – latek, czy latka, to nie pełna energii dwudziestka. Oglądamy często zadziwiające i zachwycające starsze panie, które właśnie zdobyły Mont Everest, przepłynęły wpław Atlantyk i codziennie przed śniadaniem robią 10 kilometrów ostrym sprintem. Niejedna ambitna Hania, czy Basia słucha tego i się gryzie, że ona nie. Albo, co gorsze mówi sobie – ona potrafi, to ja też i ląduje na kardiologii. Nie jesteśmy w jednym wieku, nie jesteśmy jednakowo zdrowi, nie jesteśmy jednakowo temperamentni i wyćwiczeni. Spoko. Cudownie, że są wysportowane damy. Wspaniale, że coraz więcej osób dba o siebie i zażywa ruchu, ale wszystko z umiarem. Nasze ciało, gdy się w nie dobrze wsłuchać samo da znać, czego potrzebuje. I jeśli mówi wyraźnie – dziś nie czuję się na siłach, bo jesienna plucha, bo „ reumatyzmy jakieś łupia”, bo spada ciśnienie, to lepiej nie wyciągać się za uszy na gimnastykę, zostać na kanapie i zastanowić się, co może poprawić nam nastrój. Może jakąś muzyka, może książka, może film, może pogaducha z kumpelką, którą też jesień ciśnie. I nagle nam się poprawia. Już nie jesteśmy zwiędłym listkiem, ale pełną apetytu na życie paniusią, która zbiegnie ze schodów, obleci kilka ulic po sklepach, schyli się, żeby zebrać kasztany dla wnuków.

Całkiem ochoczo i radośnie. A ta, co się przymusiła do wysiłku, siedzi teraz w domu i jęczy. Dała organizmowi w kość, a on się mści. Ruch, który nas zmęczy, zniechęci, zmarnuje na duchu, nie jest nic wart. Skórka za wyprawkę. Nie tylko szukajmy zajęć ruchowych, które dają nam przyjemność, które po prostu lubimy, ale też oddawajmy się im, gdy ciało mówi – tak. Nie ćwiczymy na olimpiadę, tylko dla swojego zdrowi i lepszego życia. Nasze samopoczucie jest tu ogromnie ważne. Ja nie namawiam do ponurego lenistwa, ale do słuchania siebie.

 Czytam namiętnie książki o życiu Francuzek. One są szczupłe, dbają o siebie i bardzo rzadko która chodzi na siłownię. Co nie znaczy, że unikają ruchu. Uważają po prostu, że same ćwiczenia dla ćwiczeń to trochę strata czasu. Przecież sprzątanie, spacer z psem, czy przyjaciółką, chodzenie po schodach i po sklepach, to też ruch. Miło pójść na wycieczkę, na pływalnię, na tańce, jeśli się to lubi. Korzyść podwójna – ruch i zadowolenie. Ale nic na siłę. Do siódmych potów.

Osobom w drugiej połowie życia wmawia się, że one muszą to i tamto. Jeśli nie jeżdżą na rowerze, nie chodzą na odczyty, nie konkurują z wnukami w znajomości informatycznych szczegółów, to z nimi źle. Dlaczego? A jeśli ktoś woli czytać, pisać wiersze, malować obrazki, tkać dywaniki, to jest gorszy?

Dorośli wiedzą co lubią. I niech mają szansę to robić. Kogoś bawi flirtowanie, a kogoś przymierzanie szmatek w sklepach. I proszę bardzo. Nie jesteśmy jakimś stadem jednakowych zwierzątek, które wstają rano i ruszają od jednych zajęć do drugich. W międzyczasie pogryzając chlebkiem pełnoziarnistym i zalewając się wodą niegazowaną. Nie ma jednej dobrej diety dla wszystkich i jednego sposobu życia. Dlatego właśnie wkurzają mnie porady typu „biegaj – łapaj”.

 

  To normalne, że w pewnym wieku potrzebujemy, a przynajmniej wiele z nas trochę więcej czasu rano na rozruch. Obojętne, czy wstajemy o szóstej, czy o dziewiątej. Lokomotywa dnia musi się rozpędzać pomału i w najmilszej atmosferze absolutnego rozpieszczania siebie. To potem procentuje.

Sama popełniam nieustannie grzech planowania na wyrost. Zawsze więcej niż jestem stanie zrobić. I co z tego mam? Wieczorne niezadowolenie siebie. Znów nie zrobiłam tego i tamtego. Nie jest łatwo się odzwyczaić od takiego zadaniowego patrzenia na swój czas. Ale staram się. Staram się też każdego dnia zmieścić w tym planie coś, co nie tylko jest pożyteczne, właściwie, ale miłe. Sprawiające mi przyjemność. Choćby tak ułożyć sobie trasę, żeby przejść koło tego ślicznego ogródka.  Do obierania jabłek przygotować sobie do słuchania płytę z piosenkami z młodości. A wieczorem podszywać spódnicę przy wybranym filmie. Na dobranoc przeczytać choć parę stron ulubionego romansu. Do kąpieli wsypać sól o boskim zapachu i spojrzeć na zdjęcie męża, ale to sprzed … lat   Można mnożyć możliwości. Chodzi o to, żebym ja, zabiegana mróweczka, miała taki moment, kiedy usiądę na chmurce i westchnę z zadowolenia. To mi się należy, tego potrzebuje. Z tego nie mogę rezygnować.

 Mnóstwo znajomych pań – emerytek skarży się, że nie mają czasu dla siebie, że są strasznie zajęte. Ja też. Ale dlaczego? Przecież nie biegniemy do pracy, dzieci odchowane, mąż nauczony gdzie leżą skarpetki. Postanowiłam to prześledzić. Co się dzieje z moim czasem?  I co znalazłam.

Po pierwsze – biegnę. Wychodzę z domu i biegnę. Robię coś = szybko, szybko. Nie ważne, czy się spieszę, czy wcale nie mam takiej potrzeby. Ma w sobie pośpiech. Tu coś zgubie, tam nie zauważę. A jak już dobiegnę, skończą co miałam zrobić, to jestem tym zmęczona. I fizycznie i psychicznie. Muszę odpoczywać. Tracę czas. Gdybym zachowywała rozsądny umiar i nie pędziła tak, nie musiałabym potem długo odpoczywać. Robiłabym wszystko staranniej.

 Po drugie – na liście moich zadań znalazło się zdumiewająco wiele zleceń od innych. A to dzieci, a dokładniej wnuki wymagają pomocy. A to Krysia, czy Zosia poprosiły mnie o zrobienie tego, czy tamtego. Bożenka obiecała, nie na pewno, że wpadanie. A to Jula się nudzi i gada godzinami przez telefon, a ja potem gubię swój plan. Hola, moi państwo. To moje życie. Jestem chętna do pomocy swoim bliskim, lubię ich towarzystwo, ale … Dzieci i wnuki o określonej porze i tyle ile zdołam. Bez zabijani się. Ja dbam o nich, niech oni dbają o mnie. Nikomu nie obiecywałam, że spędzę swoją kolejna młodość stojąc przy huśtawce. Ja robię dobry uczynek, uprzejmość, więc proszę to cenić. Zero spóźniania, dokładnie umawianie się, coś w zamian. Dlaczego nie?

 Koleżanka, która prosi mnie o przysługę, a potem lekceważąco macha łapką – och, nie trzeba było się fatygować, już sama załatwiłam tę sprawę – nie ma szans na moja pomoc dopóki nie zapomnę jaka z niej krowa. Proszenie kogoś o coś, to angażowanie go, zabieranie mu czasu. Jeśli się to potem lekceważy, to paskudnie lekceważy się osobę, która pospieszyła z pomocą. Zadziwiająco często mi się to zdarza. Jeszcze nie do końca, ale już prawie uporałam się z umówieniami – może wpadnę. Ja czekam, upiekłam ciasteczka, a ona nie wpadła, bo coś tam. Nie ze mną już te numery.

Czy zmieniłam się przez te postanowienia w zrzędliwą, nieżyczliwą ludziom babę? Przeciwnie. Humor mam lepszy, czasu więcej. Kocham ludzi. Ale nie tych, co kradną mi czas. Przyznaję się, że robię awantury, gdy w przychodni spóźnia się lekarz, a ja czekam. Gdy ktoś bez dobrego powodu przekłada spotkanie, gdy coś ma działać, a nie działa. Ludzi pewnie myślą –czego ona chce? Jest na emeryturze, ma czas. -Tak, mam, bo o niego walczę. I nikt mnie nie będzie ustawiał.

Nie mam dwudziestu lata, ale tym lepiej wiem, czego chcę i proszę mnie ani nie pouczać. Moje życie ma być nie tylko zdrowe i pożyteczne, MA BYĆ PRZYJEMNE. Czego wszystkim Państwu życzę.

Dołącz do dyskusji - napisz komentarz

Prosimy o zachowanie kultury wypowiedzi.
Obraźliwe komentarze są blokowane wraz z ich autorami.

  • Irenka 09/10/2016, 11:32

    Jestem tego samego zdania- należy spędzać czas w taki sposób,żeby czerpać radość z każdej czynności, nie dać się wpędzać w " jedynie prawidłowy " sposób przeżywania późnej dojrzałości

  • Zofia 03/10/2016, 22:32

    Przysiady, brzuszki,pompki, skłony to nie dla mnie. Nad ćwiczenia siłowe zdecydowanie przedkładam energiczny spacer.