Rynek 50 plus

Taniec na linie

Poszukiwanie balansu między życiem zawodowym a rodzinnym.
Jak kobiety odnajdują się w roli założycielek rodziny w niestabilnym artystycznym świecie?

Chyba nikogo nie dziwi już fakt godzenia kariery zawodowej z rodzicielstwem. Czy jest
to łatwe połączenie? W większości przypadków słyszymy, że nie. Kobiety są jednak
stworzone do ponadprzeciętnych zadań a macierzyńska miłość to niewyczerpane źródło
mocy. Jak to wygląda w świecie sztuki, który słynie ze swojej nieprzewidywalności?

Mamy - aktorki stawiane są przed trudnymi wyborami. Do premiery spektaklu zostało już
parę dni, teraz każda próba jest na wagę złota. Na jego sukces pracuje kilkunastoosobowy
zespół, składający się między innymi z wymagającego reżysera. Co jednak gdy w domu
czeka chore dziecko? Czy da się pogodzić angażujący projekt z opieką nad niemowlakiem?
Młodzi aktorzy słyszą czasem od starszych kolegów, że nieobecność w teatrze
usprawiedliwić może jedynie własnoręcznie dostarczony akt zgonu… Szacunek i
odpowiedzialność wobec widzów oraz zespołu to jedno, drugie to pasja i miłość do sztuki.
Bo jak inaczej uzasadnić występy w zaawansowanej ciąży, czy wyjazdy z teatrem całej
rodziny, by umożliwić karmiącej mamie występ? Rekordzistka Teatru Sztuka Ciała zagrała
spektakl jeszcze w dniu porodu. Jeśli tylko zmieszczę się w kostium [a ich niebanalne
kostiumy potrafią zmienić nie do poznania!] i nie będzie przeciwwskazań, będę grać do
końca - deklarowały kolejne aktorki z tego zespołu.

Mówi się, że bycie rodzicem to praca na cały etat… Co jednak, gdy nasza posada
wymaga zaangażowania w takim samym wymiarze godzin jak przed założeniem
rodziny? Skąd brać czas, którego przy opiece nad dzieckiem często brakuje? Jak
połączyć życie rodzinne z aktorstwem?

Zanim zostałam mamą, miałam już za sobą niemal 7 lat doświadczenia jako aktorka.
Pojawienie się w moim życiu córki, faktycznie, wymagało dostosowania trybu życia do opieki
nad dzieckiem. Mamy to szczęście, że pracujemy w zespole, gdzie każda z nas rozumie jakie
trudy niesie za sobą macierzyństwo i obecność dzieci, opiekunek, babć, tatusiów na próbach
czy wyjazdach lub układanie prób pod grafik przedszkola to norma, do której przywykłyśmy.
Na przestrzeni lat stałyśmy się mistrzyniami logistyki, można powiedzieć, że żyjemy ciągle z
kalendarzem w ręku, by wszystkie ważne sprawy - rodzinne i zawodowe znalazły dla siebie
swój czas. Ja akurat mam łatwiej, bo pod moją opieką jest tylko jedna cudowna 11-latka,
którą w razie czego może zająć się mój wspaniały partner, ale w naszym zespole są też
kobiety, które mają trójkę dzieci. One dopiero potrafią mieć urwanie głowy. - opowiada
Katarzyna Wróbel, aktorka Teatru Sztuka Ciała.

Ja żartuję, że moja córka to mój jednoosobowy dział promocji i marketingu. Czasem pomaga,
czasem marudzi, a raz było nawet dość zabawnie. Rozmawiałam z odwiedzającymi galerię, a
ona sobie poszła "zająć się sobą”. Stałam tak i dziwiłam się "co ci ludzie tak się zatrzymują i
gapią na tą witrynę"... w końcu podchodzę i patrzę, a tam, pod jednym z moich obrazów, śpi
moja córka. Nic nie powiedziała, po prostu się położyła. Było to w Elektrowni Powiśle... -
opowiada Magdalena Jędrzejczyk, malarka (Lenka Studio).

Oprócz wielu dylematów i poświęceń godzenie macierzyństwa oraz życia zawodowego
może prowadzić do kreowania nowych pomysłów, a także stać się impulsem do
nieszablonowego działania. W przypadkach, gdy sytuacja wymaga od nas wyjścia poza
klasyczne ramy naszego działania, możemy znaleźć się w miejscu, do którego w innym
wypadku nigdy byśmy nie trafiły.

Dzieci mogą być też ogromną inspiracją do twórczego działania. Dla aktorek Sztuki Ciała
sposobem na "lawirowanie” między pracą a opieką nad bobasem jest tworzenie spektakli
najnajowych, czyli tych dla najnajmłodszych dzieci. Pierwszy z nich - "Wombat nie śpi”
powstał, gdy córka współzałożycielki teatru - Joanny Płóciennik miała zaledwie 8 miesięcy.
"Wombat”, a raczej fakt, że "siedząc w domu z dzieckiem" można stworzyć z nim i niejako
dla niego spektakl, zainspirował mnie do produkcji "Pstryka”, "Krążka”, "tu Tutu” i
"Kostki” - mówi Anna Ługowska. Obecnie spektakle najnajowe zajmują istotne miejsce w
repertuarze grupy, a spiritus movens - nastoletnia już Nina, czynnie udziela się przy
tworzeniu przedstawień. Bywa asystentką reżyserki, realizatorką dźwięku, narratorką.
Moje dziecko jest jednym z najstarszych w naszej watasze, ma dwanaście lat. Długo bywała
ze mną na prawie wszystkich spektaklach. Uczestniczyła w tworzeniu, w produkcjach. Teraz
mówi o tym, że chciałaby swoją przyszłość wiązać z pisaniem scenariuszy, planuje uczyć się
w szkole filmowej. - Opowiada Joanna Płóciennik.

Widzę na pewno to, że te nasze dzieciaki są bardzo bystre i mają bardzo bogatą wyobraźnię.
(...) Mam poczucie, że są jakoś zainspirowane naszymi działaniami i poniekąd pomagają w
prowadzeniu teatru. Np. przy pracy nad ,,Owadami” wyjechałyśmy na rezydencję artystyczną
i zabrałyśmy tam całe nasze stado. I one zwyczajnie uczestniczyły w każdej rozgrzewce a
częściowo też w próbach i tworzeniu scen. - kontynuuje.

Taka sztafeta inspiracji, wspólne pasje, wzajemne zrozumienie, ale także specyficzny rytm
życia ludzi sztuki, wyjaśniają skąd tyle artystycznych rodzin. W tym "tańcu na linie” trudno o
lepszy przykład niż wędrowne rodziny cyrkowców.
- Mój dziadziuś w cyrku, później pasją zaraził swojego syna - opowiada Izabela Jakubczyk,
przedstawicielka czteropokoleniowej rodziny łódzkich cyrkowców - Od małego dziadek
zabierał mnie do cyrku, uczestniczyłam w jego treningach. Poznałam to życie od podszewki.
Mówi się, że jak raz się w to wdepnie, to już nie można wyjść.

Praca z dziećmi pod ręką, na ręku lub wręcz na piersi zdarza się zarówno twórcom ale i
badaczom twórczości.

Jeszcze będąc na macierzyńskim (wciąż pandemia, ale taka już "pełzająca”) dostałam
wiadomość, że przeszłam kolejny etap w konkursie na grant naukowy. Konkurs na czas
pandemii został wstrzymany, więc wniosek składany w 2019 leżał w ministerstwie 2 lata, aż
nagle, kiedy mój syn miał bodajże 4 miesiące, minister uruchomił konkurs i wnioski zaczęły
być oceniane przez recenzentów, a kierownicy grantów zapraszani na rozmowy
kwalifikacyjne. Ja z głową przepełnioną artykułami typu "sen i aktywność noworodka", "jak
pokonać kryzys laktacyjny", "zaufaj intuicji, mamo" musiałam przerzucić się na historię
kobiet w teatrze polskim (...). Hasło "śpij kiedy dziecko śpi" przekułam na "ucz się kiedy
dziecko śpi" i tak spędziłam kolejne dwa miesiące. W dniu egzaminu: kryzys laktacyjny. Syn
nieodkładalny, uwieszony i wtulony. Na szczęście rozmowa odbyła się online. Ustawiłam stół
i komputer tak, by widać było moje popiersie bez kadru na piersi, Na rogalu do karmienia
rozkosznie rozłożył się na moich kolanach pod stołem Szym, a nad nim rozgrywała się
półgodzinna bitwa o grant naukowy, moje kierownictwo 12-osobowym zespołem znakomitych
badaczy i badaczek i finansowanie 6-ciu lat badań na rzecz odnalezienia, przywrócenia
pamięci, udokumentowania i upowszechnienia wiedzy o kobietach tworzących historię
polskiego teatru. Udało się. "HyPaTia. Kobieca Historia Teatru Polskiego" wygrała konkurs
na pierwszym miejscu i właśnie jesteśmy w połowie realizacji projektu. - zdradza kulisy

Katarzyna Kułakowska, teatrolog, a jej opowieść sama w sobie wiele mówi o tym jak kobiety
są w stanie tworzyć historię - nie tylko teatru.

Od zawsze matki musiały radzić sobie z łączeniem ról i odnajdowały się w tym doskonale.
Bohaterki dnia codziennego są w stanie rozwijać swoją karierę zawodową mimo lawiny
innych obowiązków oraz braku czasu. Bo w sumie dlaczego miałyby rezygnować z czegoś,
co dla nich ważne, skoro są w stanie dokonać wszystkiego? Cyrk rodzinny prezentuje taniec
na linie w najlepszym stylu!

Więcej o projektach cytowanych w tekście osób dowiecie się Państwo tutaj:





Zdjęcie: Joanna Płóciennik i Nina

Dołącz do dyskusji - napisz komentarz

Prosimy o zachowanie kultury wypowiedzi.
Obraźliwe komentarze są blokowane wraz z ich autorami.

Artykuł nie posiada jeszcze żadnych komentarzy.

Dodaj pierwszy komentarz i bądź motorem nowej dyskusji. Zachęcamy do tego.