Weranda literacka
Pan Henryk. Mężczyzna z Warszawy
Znana polska terapeutka i psycholożka, Maria Król-Fijewska debiutuje w roli autorki powieści
historyczno-obyczajowej.
W swojej książce Maria Król-Fijewska rozlicza się z pesymizmem pokolenia wojennego i
rzeczywistością późnego PRLu. Ta opowieść po prostu do mnie przyszła i nie chciała odejść. Musiałam
ją napisać - mówi autorka, która nad książką pracowała ponad 30 lat.
"Pan Henryk - mężczyzna z Warszawy" to historia starszego człowieka, którego życie doświadczyło
wyjątkowo boleśnie. W tragicznym wypadku zginęła jego córka, niedługo potem zmarła żona. Jest rok
1987 i wydaje się, że zarówno w życiu pana Henryka jak i w smutnej polskiej rzeczywistości niewiele
może się zmienić. A jednak...
Autorka zadaje fundamentalne pytanie o możliwość odczuwania szczęścia po doświadczeniu traumy.
Pytanie zasadne zarówno w perspektywie indywidualnej, jak i szerszej, historycznej. Czy jest nadzieja na
dobry świat po doświadczeniach II Wojny Światowej? Czy jest możliwa wolność w metaforycznym
Domu Spokojnej Starości? Czy jest możliwa miłość między dwójką starszych, przegranych ludzi?
"Pan Henryk - mężczyzna z Warszawy" to wielowymiarowa powieść, mierząca się nie tylko z polską
historią i obyczajowością, ale przede wszystkim z naszymi wewnętrznymi przekonaniami. Autorka nie
idealizuje swoich bohaterów, nie próbuje powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Ale poddaje w
wątpliwość polską niemoc, ukazując sprawczą siłę międzyludzkich relacji.
"Moi rodzice walczyli w Powstaniu, moje dzieciństwo upłynęło w cieniu tej katastrofy, w pewnym
sensie na gruzach zburzonej Warszawy. Przez całe moje życie zawodowe staram się pomagać ludziom w
znajdowaniu nadziei, nawet wtedy, kiedy wydaje się to bardzo trudne. Ta książka to próba odpowiedzi
na pytanie, gdzie jej szukać. To mój manifest wiary w dobro, które rodzi się z bliskości".
Maria Król-Fijewska, Warszawa 2024
KRÓTKI OPIS KSIĄŻKI
Pan Henryk Dąbrowski ma 71 lat, jest wdowcem i od roku mieszka w Domu Spokojnej Starości
nieopodal Łazienek w Warszawie, dokąd przeniósł się kilka lat po stracie żony i córki. Wewnętrznie żyje
w świecie po katastrofie. Jest rok 1987 i wydaje się, że zarówno w życiu pana Henryka, jak i w smutnej
polskiej rzeczywistości niewiele może się zmienić. A jednak… Nieoczekiwanie pan Henryk, uniesiony
honorem i poruszony spotkaniem z kobietą, składa przedziwną przysięgę. Jej dotrzymanie wymagać
będzie wiele trudu i szczęścia, a spełnienie pociągnie za sobą szereg konsekwencji.
Bezkompromisowa miłość do pani Elżbiety i niezwykłe zachowanie pana Henryka porusza całe jego
otoczenie. Mieszkańcy Domu, jeden po drugim, wracają do życia, które gwałtownie nabiera koloru.
Opisując wewnętrzną przemianę głównych bohaterów – od rezygnacji do nadziei, od zamrożenia do
rozpalenia wewnętrznego żaru – autorka poddaje w wątpliwość polską niemoc, ukazując sprawczą siłę
międzyludzkich relacji. Stawia pytanie o prawdziwe źródła wewnętrznego odrodzenia człowieka.
Pan Henryk – mężczyzna z Warszawy to książka:
- o duszy człowieka, która się nie starzeje;
- o miłości i przyjaźni, godności i honorze;
- o sile życia, jak bardzo jest zaraźliwa.
Rozsiądź się w świecie tej powieści, pozwól, by odnowiła twoje zasoby wiary w dobrych ludzi.
Przedstawiamy ci książkę, której możesz zaufać.
O AUTORCE:
Majka Fijewska (Maria Król-Fijewska) jest psycholożką i psychoterapeutką. Napisała szereg książek
i artykułów psychologicznych. Współprowadzi Ośrodek Intra. Mieszka z mężem Piotrem pod Warszawą.
Ma cztery córki. Jest panią psa Tazariusza. W życiu stara się robić to co ma sens i rozumieć znaczenia
stojące za wydarzeniami. Fascynuje ją zjawisko wewnętrznej przemiany człowieka.
POLECENIA OD CZYTELNIKÓW:
Trzeba mieć wielki talent i być dobrym, mądrym człowiekiem, by tak ciepło, serdecznie, z humorem i
wielkim wyczuciem pisać o zamierzchłych (słusznie minionych) czasach, trudnych, czasami tragicznych
wręcz sprawach i wpleść w to przecudny wątek romantyczny, będący dla wielu tematem tabu - wszak o
miłości, zwłaszcza fizycznej seniorów pisze się rzadko, albo w ogóle. Pan Henryk Majki Fijewskiej to tacy
polscy "Spóźnieni kochankowie” Williama Whartona, jeszcze jednak częściej rozgrzewający serce
czytelnika. Tę książkę przeczytać powinni wszyscy, którzy myślą, że wielka miłość zarezerwowana jest
tylko dla młodych i zdrowych, a na to przecież nigdy nie jest za późno. Polecam optymistycznie. Bartosz
Szafran, Poinformowani.pl
***
Historia dwojga pensjonariuszy Domu Spokojnej Starości, Henryka i Elżbiety tocząca się w 1987 roku
urzeka. Otula serce wnikając weń głęboko. Wywołuje ciepłe uczucia. Pokazuje, że miłość w każdym wieku
nadaje sens życiu. Anna Pruska @zaczytana_anna
***
Starość. Niektórzy przed nią uciekają, inni nie mogą się doczekać. Emerytura, pomarszczona skóra…
dom starców? Brzmi co najmniej jak „Dom strachów” w Wesołym Miasteczku. Przeraża swą
tajemniczością. Maria Fijewska w powieści „Pan Henryk: obietnice i przysięgi” odczarowuje kolejny
etap cyklu naszego życia i napełnia nadzieją, że jeszcze wszystko jest możliwe...
Zachwyciła i oczarowała mnie swoim urokiem ta historia. Pani Maria ma dar opowiedzenia o tym, co
nieuchwytne… Żaneta Gutowska @ksiazka_na_przesluchaniu
***
Oj, jaka ta książka jest wyjątkowa! Opowiada o pragnieniu bliskości, kosztowania smaku życia oraz
czerpania z niego garściami, gdy człowieka ogranicza ciało i warunki, a w środku nie zestarzał się ani
trochę. Wciągnęła mnie od pierwszej strony i gdybym mogła, nie przestałabym czytać. Naprawdę!
Zostałam dosłownie wessana w trudną codzienność dzielnych pensjonariuszy Domu Spokojnej Starości.
Paulina Licznar @nieodkrytapl
***
Podczas lektury przenosimy się do lat osiemdziesiątych. Kto pamięta tamte czasy, uśmiechnie się do
siebie na to wspomnienie. Jak to możliwe, że codzienność tak bardzo się zmieniła? Poznając grono Domu
Spokojnej Starości, a szczególnie zaprzyjaźniając się z głównym bohaterem, możemy dojść do wniosku, że
niezależnie od epoki i ilości przeżytych wiosen, pewne potrzeby oraz wartości pozostają niezmienne.
Agata Kujawska www.odkrywczamama.blogspot.com
FRAGMENTY KSIĄŻKI
Pan Henryk wzrokiem odnalazł przytulony do krawężnika zwinięty liść. Nagle przypłynęła do niego
obecność żony.
– Widzisz, Czesiu, widzisz – powiedział do niej w duchu pan Henryk. – Widzisz, jak to jest. Niedługo się
spotkamy.
Obecności pani Czesławy doznawał pan Henryk na podobieństwo mgły i głosu we mgle. Wyobraził sobie
teraz, że jej głos mówi: Oj, Heniu, dlaczego ty nic nie dbasz o siebie… Słyszał to jakby z coraz
większego oddalenia i wydało mu się, że pani Czesława wróciła już tam, gdzie teraz jest i że znowu został
sam. Ale był już spokojny. Myślał o obiedzie, patrzył na liście, słyszał szum przejeżdżających
samochodów. Był liściem, niebo było niebieskie, nadeszła jesień. Wszystko było tak, jak być powinno.
– Jestem spokojny – pomyślał pan Henryk. – Nie jestem niespokojny.
Tymczasem przyleciały kruki. Jeden z nich, szperając w ziemi, krok za krokiem zbliżał się do liścia pana
Henryka. Dziobnął tu i tam, i nagle podrzucił zwinięty liść, ten z wystającymi żebrami. Pana Henryka
jakby ktoś szpilką ukłuł, ale nie pogonił ptaka, nic, siedział dalej. Jestem spokojny, pomyślał pan Henryk.
Ale jakoś mu się smutniej zrobiło.
I wtedy przyszedł wiatr, właściwie mały wietrzyk, choć zimny. I ten liść ruszył do przodu. Przeleciał –
najpierw troszeczkę, a potem jeszcze, i znowu – przez alejkę, na trawę i dalej… Pan Henryk
znieruchomiał z zaskoczenia. Z wierzchu pozostał jak głaz, ale w środku, w rytm bijącego serca coraz
głośniej mówił sam do siebie: Cholera, cholera, cholera! Cholera!
I nagle postanowił, że i on przed śmiercią jeszcze się ruszy
***
Pan Henryk nie był w stanie bezczynnie dłużej siedzieć. Potrzebował namysłu, a jednocześnie pragnął jak
najszybciej czegoś dokonać, postawić jakiś decydujący krok na swojej nowej drodze. Na razie więc
skierował się w stronę Parku Łazienkowskiego. Po drodze minął starszą panią, która zatrzymała wzrok na
jego twarzy nieco dłużej – jak się wydało panu Henrykowi – niż to było konieczne. Dostałem w pysk i to
widać!, pomyślał pan Henryk. Odwrócił się i spojrzał na odległy Pałac Sobańskich.
– Przysięgam, że tam wejdę, że będę tam pił herbatę i że… spędzę tam noc… z kobietą! Tak mi dopomóż
Bóg! I prawie pędem ruszył Alejami.
***
Jak przewidywał, wszyscy siedzieli już przy stolikach. Na blacie okienka, przez które pomocnice
kuchenne wydawały posiłki, nie stał ani jeden talerz z zupą. To było oczywiste, tego właśnie pan Henryk
się spodziewał. Wszedł do jadalni bez żadnego planu działania, mając jedynie niejasny obraz tego, co go
z pewnością spotka. To więc, co zrobił dalej, było całkowicie impulsywne. I świadczyło, że pan Henryk
swoje myśli zostawił daleko z tyłu.
Najpierw, zamiast cicho usiąść, podszedł do okienka prosto przez środek jadalni. Pochylił się, zajrzał do
środka i powiedział głośno, bez żadnych wstępów:
– Poproszę zupkę!
Pan Henryk ujrzał, jak siedzące po drugiej stronie panie nieruchomieją, po czym zgodnie zwracają się ku
kucharce. I kucharka też nieruchomieje ze wzrokiem wbitym prosto w twarz pana Henryka. I
wyglądałoby to bardzo groźnie, wręcz królewsko – panu Henrykowi przyszło do głowy porównanie
kucharki z carycą Katarzyną, bo panienki nosiły się dworsko, a kucharka z kolei wyniośle – gdyby nie to,
że pan Henryk zastał kucharkę, jak piła właśnie zupę z wazowej łyżki, wyjętej z ogólnego kotła.
– Podaj, Gośka – rozkazała kucharka i Gośka spod blatu wyciągnęła talerz z zupą ogórkową.
– Dziękuję – odezwał się pan Henryk, a kucharka, która widocznie musiała mieć ostatnie słowo,
powiedziała:
– Co to pan Henio dziś taki spóźnialski? Nie trzeba się spóźniać, bo potem dla pana Henia nie starczy.
Maria Król Fijewska
"Pan Henryk. Mężczyzna z Warszawy"
Premiera: 26 kwietnia 2024 r.
Wydawnictwo AMILIA
Dołącz do dyskusji - napisz komentarz
Artykuł nie posiada jeszcze żadnych komentarzy.
Dodaj pierwszy komentarz i bądź motorem nowej dyskusji. Zachęcamy do tego.