„Kochać, jak to łatwo powiedzieć...”

Przez parę dni nie przychodziłam do mojego Bajkowa. Nazbierało się różnych spraw, a głównie postanowiłam zrobić porządek we własnym mieszkaniu. Nagromadziło mi się tyle różnych rzeczy, pamiątek, które dawno straciły już swój urok i moc. Niektóre od osób, które dawno już zapomniały o mnie, co odebrałam jako zakończenie znajomości. Zostały dobre wspomnienia, bo zawsze z każdej znajomości coś dobrego pozostaje nawet jeśli ktoś potem już nie szuka nas i nie odpowiada na nasze telefony albo listy. Miałam też dużo różnych sweterków, spodni, wszystko w bardzo dobrym stanie, ale mnie opatrzyły się, niektóre zrobiły się za ciasne, w innych uznałam, że już nie wyglądam atrakcyjnie. Spakowałam je wszystkie i odniosłam do punku gdzie przyjmują taką dobrą, czystą odzież. Na pewno komuś się przyda i będzie długo jeszcze w tych rzeczach chodził.

Kiedy zatem przyszłam po paru dniach stęskniona za tym miejscem jak za kimś bardzo bliskim, którego się dawno nie widziało, Świerek-Ćwierk poruszył na powitanie najniższą gałęzią jakby zapraszając mnie do swojego pnia!
 -No, no - pomyślałam, pewnie ma dla mnie dalszą opowieść o Michałku. Super, jeśli tak jest naprawdę to znowu szykuje mi się duchowa uczta!. Rozpakowałam się, obeszłam naokoło altankę czy wszystko jest w porządku po czym podeszłam do Świerka-Ćwierka i pogładziłam jego chropowaty pień. Zdało mi się, że zamruczał cichutko z zadowolenia. Przytknęłam więc ucho do niego i czekałam co będzie. Chwile trwało zanim zdecydował o czym mi opowie po czym zaszeptał cichutko:
-„ Martwiłem się, że tak długo cię nie było. Kiedyś jak Michałek nie przychodził przez długi czas okazało się, że był bardzo chory. Musiał nawet iść do szpitala, a to na pewno nie jest przyjemne. Dlatego zmartwiłem się, że może i tobie coś się stało skoro nie było cię przez tyle dni.
 -Nie, nie, mój kochany Świerku-Ćwierku-odpowiedziałam- ja tylko robiłam porządki w domu bo kiedy człowiek sobie uporządkuje swoje rzeczy to i na duszy jest mu jakoś lepiej. Zbyt dużo rzeczy przytłacza, czasami ma się wrażenie jakby nie było czym oddychać, a kiedy zrobi się luźniej naokoło nas to i w duszy jest więcej miejsca. Ty nie masz z tym problemu, masz nad sobą tyle nieba, które co najwyżej raz po raz zasłaniają chmury, ale układają się one czasem w takie kształty, że jest to za każdym razem fascynujący widok! A potem wiatr rozwiewa je i niebo jest znowu czyste i tak wielkie, że nikt nigdy nie dojdzie gdzie zaczyna się, a gdzie kończy...

„No to uspokoiłaś mnie – zamruczał. Ale też jednego razu Michałka nie było długo z jeszcze innego powodu, a kiedy przyszedł z kolegą aby wyżalić mu się ze swojego zmartwienia to i mnie zrobiło się strasznie smutno kiedy usłyszałem jego opowieść. Pamiętam, że aż z tego smutku zbrązowiały mi igiełki na paru gałęziach bo kiedy kogoś kochamy, a jemu stanie się krzywda to tak jakby i nas skrzywdzono...

-”Otóż Michałek, a miał wtedy chyba ze 14 lat, po raz pierwszy zakochał się”... Tutaj Świerk-Ćwierk zrobił dłuższą pauzę jakby chciał przypomnieć sobie wszystko dokładnie, przywołać tamten smutek, który po latach już minął co prawda, ale został gdzieś głęboko na dnie serca jakiś żal dlaczego stało się wszystko tak, a nie inaczej....-” Michałek, kiedy usiedli z kolegą na ławce, która kiedyś stała w trochę innym miejscu, zanim zaczął mu swoją opowieść wyjął papierosy, poczęstował kolegę i zapalili. Poruszyłem niespokojnie wszystkimi gałęziami aż zaczęły spadać szyszki jedna po drugiej aby dać mu do zrozumienia, że to jeszcze o wiele za wcześnie jeżeli w ogóle taki nałóg wart jest zdrowia i pakowania się w niego! Ale widocznie chciał poczuć się już bardzo dorosły, pierwsza miłość i to od razu odepchnięta wyzwoliła w nim chęć walki do której uznał, że papieros będzie tym pierwszym orężem dodającym mu siły. Zaciągnęli się z kolegą i zakrztusili oboje naraz, ale postanowili nie poddawać się. Kiedy opanowali już pierwszy odruch niesmaku i zakręcenia się w głowie Michałek opowiedział o swoim wielkim miłosnym rozczarowaniu...

Miała na imię Beata. Chodzili do tej samej klasy od kilku lat, ale wcześniej kto tam na siebie zwracał aż taką uwagę. Ale z czasem w miarę dorastania dziewczynki zaczynały zaokrąglać się, przez bluzeczki, zwłaszcza w lecie, zaczęły przebijać im nieśmiało zaczątki piersi, a ich zachowanie zaczęło być zalotne choć może same sobie z tego nie zdawały sprawy. Chłopcy nagle zaczęli rosnąć jak na drożdżach, zmieniał im się głos na całkiem inny od tego chłopięcego, zaczęli zaczesywać włosy w modne fryzury utrwalane żelem. W szkole zorganizowano zabawę dla najstarszej klasy, która w tym roku opuszczała już szkołę i jej absolwenci mieli rozejść się na zawsze idąc do ogólniaków, techników lub zawodówek. I może właśnie to, że szkoła niebawem miała skończyć się, że wspólne przebywanie w klasie, które przez tyle lat przyzwyczaiło wszystkich do siebie, a niebawem miało stać się już tylko wspomnieniem, które utrwali jeszcze tylko wspólne zdjęcie na pożegnalnej fotografii, spowodowało iż zaczęli się nagle wszyscy integrować ze sobą, jak grupa, która najbardziej boi się rozpadu...

Nagle okazało się, że ci, którzy niby na co dzień nie lubili się tak naprawdę po cichu podziwiali jeden drugiego, a ci którzy okazywali sobie jawną obojętność, na odwrót, chcieli kolegować się tylko nie mieli odwagi tego okazać. I właśnie na tej zabawie kiedy padło hasło, że „panowie proszą panie do tańca”, które ze śmiechem i radością rzuciła pani Hania, ich ulubiona wychowawczyni, a jednocześnie nauczycielka matematyki i co niesamowite bardzo dobra poetka, z czego byli jako klasa bardzo dumni, nie sposób było nie spełnić jej prośby. Michałek podszedł do Beaty bo od jakiegoś czasu obserwował ją, coś zaczęło przyciągać jego wzrok, choć sam nie wiedział co...Czy uroda Beaty, która zaczęła wyrastać na klasową piękność, czy jej zachowanie pełne swobody i częstego śmiechu, czy to, że zaczęła ubierać się zupełnie inaczej niż wszystkie dziewczyny w klasie. Obowiązywały wtedy co prawda jeszcze tak zwane mundurki czyli granatowe ubrania chłopców i granatowe fartuszki dziewcząt z białymi kołnierzykami i u wszystkich z tarczami szkoły na rękawach. Ale i pod fartuszkiem można było przemycić modną, oryginalną bluzkę, mini spódniczkę, a na nogach kolorowe pończochy albo podkolanówki...

Podszedł więc do niej z lekką tremą, która po drodze zaczęła zakradać się jak podstępna mysz, ale kiedy Beata uśmiechnęła się przyjaźnie i podała mu rękę poczuł dumę i radość. W jednej chwili stał się jakby starszy o kilka lat, odezwała się w nim uśpiona jeszcze głęboko męskość, szedł z nią na parkiet jak rycerz, który jest w stanie zwyciężyć wszystko. A potem tańczyli to luźne tańce to pełne energii rock and rolle, aż zespół zagrał tango. Michałek objął Beatę, przytulili się lekko i wtedy poczuł zapach jej włosów, ciepło policzka i zaczęło ogarniać go jakieś dziwne drżenie, którego nie znał do tej pory. Ścisnął lekko jej dłoń, a ona odpowiedziała mu takim samym uściskiem i wtedy Michałek po raz pierwszy zakochał się...

W pierwszej chwili nie wiedział, że to co go ogarnęło tak nazywa się, a to, że nagle jego serce zaczynało bić mocniej kiedy myślał o niej przypisywał ogólnemu zdenerwowaniu, że może nie zechce spotkać się z nim po szkole, co chciał jej zaproponować, ale ciągle ociągał się z tym bojąc się, mu odmówi. Ale kiedy pewnego razu zdobył się jednak na odwagę, a Beata zgodziła się, a serce nadal trzepotało się w nim jak złapany w klatkę ptak wiedział już, że to coś więcej niż zwykły strach. Po prostu zakochał się i musiał sam przed sobą się do tego przyznać... A więc to tak wygląda ! Ta ciągła chęć widzenia się, rozmawiania, patrzenia na siebie, każda chwila razem wydaje się wtedy jedyna w swoim rodzaju, zupełnie inna niż dotychczas zwyczajne spotkania w grupie...

W klasie od razu zauważono, że coś między nimi iskrzy, zaczęły się nieśmiałe żarty i podchwytliwe pytanka, ale z czasem przyzwyczajono się, że Michał i Beata są parą i zostawiono ich w spokoju. A oni po szkole nie mogli się rozstać, przysiadali gdzieś na ławce i opowiadali sobie różne wydarzenia ze swojego życia, dzieciństwa i mówili o swoich marzeniach na przyszłość. Beata przyznała się, że dobrze maluje, chodzi do ogniska plastycznego i marzy jej się malarstwo.

 -„Namalować taki obraz, który zachwyciłby świat, w którym byłby spokój i szczęście i każdy kto patrzyłby na niego od razu stawałby się lepszy, życzliwszy i pełen chęci do życia..” -zwierzała mu się. Michałek zaś marzył żeby zostać inżynierem, konstruktorem samochodów, które hamowałyby same kiedy zbliżałoby się niebezpieczeństwo, a w środku byłyby tak urządzone, że nikt nigdy nie
zginąłby nawet przy największym zderzeniu...
 
Kiedy zakończył się już rok szkolny i rozdano świadectwa poszli całą klasą na lody razem z panią Hanią, co było czymś niespotykanym w całej szkole. Cieszyli się z wakacji, ale jednocześnie były przed nimi egzaminy do szkoły średniej, trzeba było się do nich przygotować...

Michałek i Beata umówili się na któryś dzień przed południem aby pobyć ze sobą i odpocząć od nauki. Czerwcowy dzień był upalny, poszli nad rzekę i położyli się na jej brzegu. Rwali źdźbła trawy i grali na niej – kto głośniej. Patrzyli w niebo zasłaniając oczy przed rażącym słońcem. Rozmawiali jak zawsze, śmiali się, ale był w tym jakiś smutek. Będą chodzić teraz do innych szkół, siłą rzeczy zatem nie będą mogli widywać się tak jak dotychczas, czy ich miłość przetrwa? Sam nie wiedział jak to się stało, że objął Beatę, przywarł do niej cały i zaczął całować jej policzek, a potem nieśmiało jej usta. Nie broniła się, oddawała mu delikatne pocałunki i trwali tak przez dłuższą chwilę aż spłoszył ich wędkarz idący na ryby.
 -”Nie za szybko młodzi?”- rzucił z przekąsem uśmiechając się ni to dobrotliwie ni to z naganą. Oderwali się od siebie i usiedli. Zrobiło im się niezręcznie, nie wiedzieli jak teraz patrzeć na siebie, były to ich pierwsze pocałunki w życiu, po raz pierwszy poznali ich smak...

Niestety, od tamtej pory nie zobaczyli się więcej. Michałek zadzwonił po jakimś czasie, ale telefon odebrał ojciec i powiedział, że akurat wyszła. Kiedy zadzwonił następnym razem telefon milczał, nie odebrał go nikt .W końcu zebrał się na odwagę i napisał do niej, że ją kocha, że chce się tak bardzo spotkać, że tęskni....Trochę się wstydził tych wyznań kiedy już wysłał list, ale tak bardzo tęsknił za Beatą, tyle chciał jej opowiedzieć... Zdał bardzo dobrze do Technikum Samochodowego, ciekawy był jak jej poszły egzaminy do Liceum Plastycznego, były wakacje, tyle wolnego czasu, no i wciąż powracające wspomnienie tamtych pierwszych pocałunków...

Kartkę od niej dostał na początku sierpnia. Przepraszała, ale nie mogą się więcej widywać. Będzie teraz chodzić do innej szkoły i już poznała w czasie egzaminów nowe koleżanki i jednego malarza, w którym zakochała się...
„Byłeś najfajniejszym kolegą z klasy- pisała - zawsze będę cię miło wspominać, ale to już przeszłość”
...Szepcząc to Świerk-Ćwierk westchnął smutno tak jakby stało się to wszystko wczoraj. Ja także kiedy o tym usłyszałam posmutniałam... Ale też przypomniałam sobie od razu swoją pierwszą miłość i to też kiedy miałam 14 lat. Widać, w tym właśnie wieku zaczynamy budzić się powoli, powoli do dorosłego życia, a jakie pierwsze uczucie budzi się w związku z tym wraz z nami? Oczywiście, uczucie miłości, które nie opuszcza nas już aż do samej śmierci …

A jak wyglądała moja pierwsza miłość? Bardzo podobnie, chociaż Lucjan był już z „ogólniaka”, parę lat starszy, nie pamiętam gdzie i jak go spotkałam. I też dużo rozmawialiśmy, raz nawet pomagał mi w domu w matematyce, też chodziliśmy do parku, a potem ja notorycznie zaczynałam z nim zrywać. Były to popisy przed koleżankami, że mi nie zależy, że co tam, niech sobie nie myśli... Lucjan w końcu zraził się do mnie, kiedy spotkaliśmy się ostatni raz dał mi na pożegnanie batonika... Listy, które pisał do mnie kiedy byłam na kolonii w Ustce przechowuję do tej pory. Nie spotkałam go nigdy potem, nic o nim nie wiem jak potoczyło się jego życie, ale teraz z perspektywy kilkudziesięciu lat jest mi wstyd za swoją pychę i próżność bo był to naprawdę wspaniały chłopak i mogła z tego zrodzić się prawdziwa miłość na całe życie...Może podobnie było z Beatą? Może poniosła ją próżność, dziecinada jeszcze, a malarz, zapewne dużo starszy zaimponował jej swoją pozycją nie do porównania większą niż 14 letniego chłopaka...

Świerk-Ćwierk zamilkł, ale ja nie mogąc się uspokoić i ciekawa co dalej z Michałkiem zaczęłam go tak bardzo prosić - Świerku - Ćwierku – powiedz jeszcze chociaż troszeczkę co było dalej z Michałkiem, czy bardzo cierpiał i długo był smutny, czy jakoś udało mu się zapomnieć o Beacie i spotkał z czasem inną dziewczynę, może już taką na zawsze? Świerk - Ćwierk pomilczał jeszcze chwilę po czym poruszając swoją najwyższą gałęzią, jakby tym chciał podkreślić ważność tego co teraz powie zamruczał - „ Spotkał, za kilka lat na studiach, wspaniałą dziewczynę, z którą ożenił się i byli szczęśliwym małżeństwem...Los zawsze wynagradza doznane krzywdy tylko trzeba mu na to pozwolić, nie zapiekać się w nienawiści i umieć przebaczyć temu kto nas zawiódł...

Ewa Radomska / ciąg dalszy nastąpi.../