Wcielenie


Kiedy tylko przyjeżdżam do L., w którym upłynęła mi wczesna młodość, natychmiast staję się znów Brigitte Bardot. Bo ja kiedyś byłam nią naprawdę. Byłam bardziej nią niż ona sama. Byłam od niej młodsza, miałam bardziej wydęte usta, bardziej rozwichrzone blond włosy i biust, w którym kochało się całe L. Wystarczyło widzieć miny facetów na miejscowym basenie, kiedy szłam opalona w czerwonym bikini... Nie wiem, czy prawdziwa Brigitte Bardot budziła kiedykolwiek tyle pożądania. Chyba nie. Ona budziła tylko sensację swoją sławą, gdy ja swoją osobą, ona była dziewczyną z filmu i okładki, gdy ja byłam z krwi i kości, ona była niedostępna, gdy ja byłam w zasięgu ręki.

Potem wyszłam za mąż i wyjechałam z L. Obowiązki matki i żony spowodowały, że musiałam na co dzień zapomnieć o swoim wcieleniu. Ale kiedy tylko przyjeżdżam do L., wraca do mnie młodość  i znowu staję się nią. Że nikt mnie teraz w L. nie zauważa, nikt się mną nie zachwyca? A kto zachwyca się teraz prawdziwą Brigitte Bardot, kto by jej aktualne zdjęcie powiesił sobie nad tapczanem?  Chwała Bogu, że i mnie nikt nie zauważa. Nie ma bowiem nic gorszego, jak stanąć twarzą w twarz z byłą pięknością po 20 lach. Przemykam się chyłkiem po L., będąc od środka młodszą, a na zewnątrz starszą, ale zawsze ta samą wspaniałą Brigitte Bardot!


Ewa Radomska, pisarka i poetka,  z publikacji "Szpilki", "Karuzela" i innych "wiela".  Wydawnictwo Miniatura, Kraków, 2017


Wywiad z autorką wiersza można przeczytać tutaj  
https://www.kobieta50plus.pl/pl/weranda-literacka/ewa-radomska-i-bajkowo