ElKis/Sępica

Sępica o letnich przygodach

Lato zbliża nas do natury, prawda?
Tej egzotycznej, wyjazdowej, w świat daleki, nieznany. Ale też tej naszej, przaśnej, wokół letniskowej chaty - własnej, babcinej albo agroturystycznej.

Dlaczego wakacyjna wieś nazywa się Ducka Wola? Dziadek Kuzia Mać to wyjaśnia: bo dawno temu przez wieś płynęła rzeczka, i były na niej tataraki, a jak się tatarak przełamie, to w środku jest takie coś białe i to coś nazywano ducką.

Leci wiejską drogą psiak w pospiechu wielkim, a ni stąd ni zowąd - już mu się nie spieszy. Staje i obwąchuje Cię z wszystkich stron. Obwąchuje, i się łasi. Zupełnie obcy, a przecież przyjazny.

Oto krowy nas mijają, zakolczykowane i czyste, wszystkie, jak jedna, czyste. A po ich przejściu aż nas wmurowuje w drogę! Bo zapach się niesie, och, jaki mleczny, jaki głęboki, jaki słodki! Nosy wybałuszamy aż do imentu i wciągamy, wciągamy, wciągamy, bo nigdy nam się dotąd taka mleczna siurpryza na prostej wiejskiej drodze nie wydarzyła!

Drzewo mijamy- przez wiele lat stało wielkie, rozgałęzione, groźne, biły w niego pioruny. Okoliczne dachy trzęsły się ze strachu, a ludzie ręce załamywali: co to będzie, jak się złamie, co to będzie. A teraz je utemperowali: przycięte jest, bezbronne, niegroźne już.

Na końcu wsi pod lasem pastwisko wielkie, spokojne, wprost z Chełmońskiego się rozpościera, a hen, na jego końcu jasne plamy, wolno, godnie się przesuwające – mazowieckie krowy.

Do lasu dochodzimy leniwie, zawracamy inną drogą, aż tu nagle, w smudze wąziutkiej, ot tyciej, może na dwa, trzy kciuki powietrza – zapach nas dopada gorący, miodny, zioła z żywicą w uścisku upalnym wariują, w głowach nam zawracają!

Oto wino dzikie, niedopilnowane, nie tylko oplotło chałupę ale i na dach się wdarło, niesforne i piękne, lecz przecież szkody osikowym płatkom dachowym narobić może.

Nagle z kosza śmieciowego wyskakuje mysz! To pewnie ona przez pół nocy Beatce spać nie dawała, a skrobała, a szarpała, bezczelna jedna, bo przecież goście przyjechali, wypadało się trochę pohamować!

A co to pojawiło się na białym obrusie? Robol  jakiś przedziwny, poskręcany, niby zielonkawy, ale tak jakoś czarniawo? Niby cienkie ma te skrętki, ale potworowate bardzo. Wszyscy się przyglądają, nikt nie chce dotknąć. Nagle śmiech wybucha, bo to nie robol wstrętny żaden, tylko wielka, wyschnięta szypułka pomidora, poskręcana w upalnej aurze.

A w drewnianej sławojce, wprawdzie bez serduszka, ale z nowoczesnym plakatem: Have a good time here! - wstrząsającym dotknięciem w policzek wita Cię zupełnie niewidoczna pajęczyna. A kiedy już się czujesz powitany/powitana, jej równie niewidoczna sąsiadka niespodziewanie smyrga Cię po gołej – z wiadomych powodów – pupie. Ach, co za pieszczoty niewydarzone!

A to co? Piórko ptasie w kubku od mycia zębów, rano. Skąd piórko w kubku do zębów?!  Po nocy?! O, nie ma co pytać. Kubek stoi pod deskami strychu, a deski szczerbate przecież. I pewnie ptaszki baraszkowały na strychu w nocy, nieco bezecnie…

Pomijany na co dzień świat natury z okazji lata się zbliża do naszego, tego z Koyaanisqatsi…  Rozprzestrzenia się w nas. Przypomina, że nie ma nas – bez niej.

W lecie zbliżają się też jednostkowe światy ludzkie, prawda? Leniwe, nieważne, a uważne rozmowy… Niespieszące się dialogi… Możesz posłuchać cudzej myśli do końca, możesz ją obejrzeć ze wszystkich stron, przebadać, możesz  ją ogarnąć, przytulić, możesz polubić…

Widzisz świat oczami rozmówcy, jego sercem, duszą ... Jego myśli rozprzestrzeniają się w Tobie. On też uważnie Cię słucha, bo wyjątkowo nie spieszy się do prac, do obowiązków, do zajęć, do zapisanego kalendarza…

Nie jesteś sam.

Elżbieta Kisielewska
foto: Alicja Kozłowska

Dołącz do dyskusji - napisz komentarz

Prosimy o zachowanie kultury wypowiedzi.
Obraźliwe komentarze są blokowane wraz z ich autorami.

  • Janka z Kobyłki 24/09/2012, 17:59

    Tak mnie korci, ale nie nie dam się sprowokować i wpuścić w chruścinowy maliniak.

    Drogie panie, przyjedzcie na wieś, a same się przekonacie, jak jest sielsko.

    Najpierw trzeba się natnąć na sklepowych ludków, co od rana próbują ziemią wstrząsnąć co chwila opadając na glebę.

    Kto na wsi głaszcze krowy oblepione czymś co przypomina barani korzuch po przespaniu sie w oborze. Kto biega za gęsiami, jak to one biegają za intruzem.

    Z wychodka mało kto korzysta, lepiej przykucnąć w kartoflisku i podpatrzyć zająca lub sarnę przyczajoną. Albo za dębowym krzakiem i ujrzeć borowika ku wszystkich pokrzepieniu.

    O pająkach i ich łapkach, czy lepiących sieciach nie będę wspominała, to jedno z ochydniejszych odciuć na ciele.

  • Zofia52 23/09/2012, 22:08

    Gdzież są te wsie cudne, nie upstrzone landrynkowymi willami miejscowych bogaczy? Gdzież te pola i zagajniki pachnace i krowy poddańcze do głaskania? Gdzie wiejskie chaty, do których ścieżek nie wyłożono jeszcze polbrukiem? Sępico pięknie piszesz o wsi , widać że miejska w tobie dusza i taka ... poetycka. Miło poczytać i powyobrażać.

  • barbara 28/08/2012, 9:03

    ... a rano podał mi raz łapę kosmatą pająk, co przycupnął w mojej gąbce - pewnie nowych doznań zapachowych ciekaw...
    ... a bez TV, internetu i gazet sobie żyłam całe dwa tygodnie, a nawet bez prądu jak mocniej powiało, bo się wtedy "zrywał" zgrywus jeden...
    ... a na urodziny sierpniowe dostałam 60 szyszek prosto z lasu, bo wnuczęta uznały że zamiast świeczek i tortu - być mogą...
    A już po powrocie dostałam zadziwiającą pochwałę od dorosłych dzieci: Jak to dziadkowie zrobili, że dzieciarnia taka mądrzejsza jakaś wróciła ze wsi.
    Ale nic nie odrzekłam, niech pozostanie słodką tajemnicą że: krowy głaskały, gęsi poiły, kozła karmiły, zaskrońca podziwiały, dzikich kaczek słuchały, żuki zbierały, nowy świat odkrywały i z czarną stopą spać chodziły... puszczając oko do Sępicy - barbara