ElKis/Sępica
Sępica: Obywatel, jaki jest
Wielu z nas nie mieści się w głowie: jak można z błogosławieństwem prawa NIE UKARAĆ obywatela- złoczyńcy?
Najbardziej gorącym tematem w polskich domach jest wyrok w sprawie Beaty Sawickiej. Ewidentna łapówkara została uniewinniona. Taki wyrok jeszcze się w Polsce nie zdarzył.
Żaden sąd dotychczas nie uznał nielegalności działań państwa wobec obywatela za bardziej karygodne niż popełnienie złego czynu przez tego obywatela. Wielu z nas nie mieści się to w głowie: jak można z błogosławieństwem prawa NIE ukarać obywatela- złoczyńcy? A potępienia Urzędu – jakoś wydaje się nam mniej ważne.
I niewielu z nas zdaje sobie sprawę, jak wielkie znaczenie ma wyrok, który stawia dobro OBYWATELA, nawet jeśli nie jest on czysty moralnie, ponad dobrym imieniem URZĘDU PANSTWOWEGO, który dla osiągnięcia celu stosuje wobec tego obywatela sposoby nieuprawnione, nielegalne, karygodne.
Nasze pokolenie większość życia spędziła, kojarząc pojęcie „obywatel” z przemówieniami, które puszczała, i słusznie, mimo uszu, a na co dzień z działalnością Milicji Obywatelskiej, bo formuła pan i pani w języku urzędowym wtedy nie istniała.
W nowej Polsce określenie „obywatel” na długo zanikło. Odradza się dopiero ostatnio, w zupełnie nowym znaczeniu. Jako działalność „oddolna”, tworzona na podstawie pomysłów poszczególnych ludzi, poza strukturami państwowymi. To z takiej filozofii powstał cały ruch NGO-sów, fundacji, skierowany na sprawy społeczne. Nie państwowe, nie prywatne, ale społeczne właśnie. I coraz częściej spotykamy takie wspólnotowe, obywatelskie działania, a jego przejawem są coraz liczniejsze wspólnoty lokalne, działania sąsiedzkie i skierowane na poszczególne grupy: dzieci, osoby 50+, lub skupiające się wokół palących, niezałatwionych lub źle załatwianych społecznych spraw.
Można powiedzieć, że budzimy się do życia obywatelskiego. Że zdajemy sobie sprawę, że działanie „w kupie” ma sens i ma szanse.
Ciągle jednak nie wierzymy w siłę i znaczenie grupy, co najdobitniej pokazuje frekwencja na wyborach. Ciągle lekceważymy fakt, że wyborcze machlojki komuny dawno się skończyły i że to naprawdę MY decydujemy o tym, kto nami będzie rządził, kto nas będzie reprezentował. I że powinniśmy wiedzieć, jakich ludzi w tych wyborach wybieramy.
Bo Beata Sawicka, ofiara nielegalnych, karygodnych posunięć państwowego urzędu, ale i świadoma obywatelka swoich czynów, została wybrana nie tylko przez agenta Tomka. Została wybrana przez swoich wyborców. Na ich reprezentantkę. Teraz się niewątpliwie tego wyboru wstydzą. Ale zapytajmy odważnie: czy w ogóle wiedzieli, na kogo głosują?
A my – czy wiemy na kogo głosujemy? Czy znamy tych, którzy mają nas reprezentować? Czy chce nam się poznawać, jak wartościowymi są ludźmi?
Do społeczeństwa prawdziwie obywatelskiego jeszcze nam daleko.
Elżbieta Kisielewska
foto: Alicja Kozłowska
Zdjęcie www.sxc.hu / asifthebes
Żaden sąd dotychczas nie uznał nielegalności działań państwa wobec obywatela za bardziej karygodne niż popełnienie złego czynu przez tego obywatela. Wielu z nas nie mieści się to w głowie: jak można z błogosławieństwem prawa NIE ukarać obywatela- złoczyńcy? A potępienia Urzędu – jakoś wydaje się nam mniej ważne.
I niewielu z nas zdaje sobie sprawę, jak wielkie znaczenie ma wyrok, który stawia dobro OBYWATELA, nawet jeśli nie jest on czysty moralnie, ponad dobrym imieniem URZĘDU PANSTWOWEGO, który dla osiągnięcia celu stosuje wobec tego obywatela sposoby nieuprawnione, nielegalne, karygodne.
Nasze pokolenie większość życia spędziła, kojarząc pojęcie „obywatel” z przemówieniami, które puszczała, i słusznie, mimo uszu, a na co dzień z działalnością Milicji Obywatelskiej, bo formuła pan i pani w języku urzędowym wtedy nie istniała.
W nowej Polsce określenie „obywatel” na długo zanikło. Odradza się dopiero ostatnio, w zupełnie nowym znaczeniu. Jako działalność „oddolna”, tworzona na podstawie pomysłów poszczególnych ludzi, poza strukturami państwowymi. To z takiej filozofii powstał cały ruch NGO-sów, fundacji, skierowany na sprawy społeczne. Nie państwowe, nie prywatne, ale społeczne właśnie. I coraz częściej spotykamy takie wspólnotowe, obywatelskie działania, a jego przejawem są coraz liczniejsze wspólnoty lokalne, działania sąsiedzkie i skierowane na poszczególne grupy: dzieci, osoby 50+, lub skupiające się wokół palących, niezałatwionych lub źle załatwianych społecznych spraw.
Można powiedzieć, że budzimy się do życia obywatelskiego. Że zdajemy sobie sprawę, że działanie „w kupie” ma sens i ma szanse.
Ciągle jednak nie wierzymy w siłę i znaczenie grupy, co najdobitniej pokazuje frekwencja na wyborach. Ciągle lekceważymy fakt, że wyborcze machlojki komuny dawno się skończyły i że to naprawdę MY decydujemy o tym, kto nami będzie rządził, kto nas będzie reprezentował. I że powinniśmy wiedzieć, jakich ludzi w tych wyborach wybieramy.
Bo Beata Sawicka, ofiara nielegalnych, karygodnych posunięć państwowego urzędu, ale i świadoma obywatelka swoich czynów, została wybrana nie tylko przez agenta Tomka. Została wybrana przez swoich wyborców. Na ich reprezentantkę. Teraz się niewątpliwie tego wyboru wstydzą. Ale zapytajmy odważnie: czy w ogóle wiedzieli, na kogo głosują?
A my – czy wiemy na kogo głosujemy? Czy znamy tych, którzy mają nas reprezentować? Czy chce nam się poznawać, jak wartościowymi są ludźmi?
Do społeczeństwa prawdziwie obywatelskiego jeszcze nam daleko.
Elżbieta Kisielewska
foto: Alicja Kozłowska
Zdjęcie www.sxc.hu / asifthebes
Dołącz do dyskusji - napisz komentarz
Justa 08/05/2013, 2:21
Z całym szacunkiem- ale wybór pomiędzy dzuma a cholera- to żaden wybor...! A gdy brak wyboru- pozostaje ostateczny instrument nacisku na wladze- nieposluszenstwo obywatelskiem- czyli wypiecie sie na wybory jako takie.
Przy obecnej strukturze wyborczej ( konkretnie- braku jednomandatowych okregow ) nie ma zadnej mozliwosci dobrego poznania czlowieka,ktorego chielibysmy uczynic naszym reprezentantem. Pozostajemy praktycznie bezwolnym " mięsem wyborczym " kierowanym przez media lub kosciół i wybierajacym to,co zostalo zaplanowane odgornie.
A co do Sawickiej- niezaleznie od legalnosci czy nielegalnosci prowokacji- powinna zostac ukarana. do pedofilow takze kieruje sie prowokacje i jakos nikt nie oburza sie,ze w ich wyniku zostaja zlapani i ukarani. Dlaczego lapowkarze maja byc wyjatkami...? To,ze okazja czyni zlodzieja- znane jest od zawsze- ale nie jest to zadna okolicznosc lagodzaca.Mysle,ze gdyby kazdy mial swiadomosc,ze za lapowka moze kryc sie prowokacja -zastanowilby sie dobrze przed jej przyjeciem.