Lisa Gutowska
Galeria Portretów 17
Kobieta z wielu światów
Elżbieta Dzikowska - podróżniczka, autorka książek, fotografka, gwiazda telewizji, żona i partnerka sławnego Tonego Halika. Dużo, ale nie wszystko? To kobieta - wulkan talentów i energii. W Gdańsku wystąpiła na wybiegu jako modelka biżuterii Andrzeja Kupniewskiego. W Peru doprowadziła do wzniesienia najwyżej na świecie (4818 m.npm) pomnika twórcy Kolei Transandyjskiej inż. Ernesta Malinowskiego, dba też o pamięć naszych innych rodaków, przybliża nam i tam, na drugiej półkuli, sylwetki ludzi wybitnych. Zaopatruje Muzeum Podróżników im Toniego Halika w.Toruniu – Franciszkańska 9-11 – w eksponaty z całego świata. Jest z wykształcenia sinologiem i historykiem sztuki , żywo interesuje się polską sztuką współczesną. Przyjaźni się z artystami. I wystawia swoje prace plastyczne – wspaniałe fotogramy, wyglądające jak abstrakcyjne obrazy. Jeździ po Polsce zbierając materiały do książek i spotykając się z czytelnikami.
Lisa Gutowska – Ma Pani miły dom na obrzeżach Warszawy. Czy w ogóle Pani w nim mieszka?
Elżbieta Dzikowska – Ależ tak. Mniej więcej pół roku mnie nie ma, a potem już siedzę tu i piszę, porządkuję materiały, przygotowuję wystawy i nowe wyprawy.
Na szczęście dom nie pozostaje bez opieki, więc jestem spokojna.
LG – Spore tempo życia, jak na osobę po pięćdziesiątce. Zdradzi Pani ile ma lat?
ED. – 50+. Moja przyjaciółka Wiesia pytana o mój wiek odpowiada od lat, że mam 56 lat, ale się do tego nie przyznaję.Niech tak będzie.
LG - Energię ma Pani jak dwudziestolatka.
ED- Trochę musiałam zwolnić. Kiedyś codziennie chodziłam 7 kilometrów, potem 5, a teraz tylko 2. I zaniedbałam pływanie, które świetnie mi robi na kręgosłup. Ale to z braku czasu. Za to do pisania mam specjalny stołek, żeby moje plecy nie cierpiały.
LG - Jaka jest recepta, na taką kondycję?.
ED - Traktuję życie jak pasję. Robię to, co sprawia mi przyjemność, interesuję mnie. Jestem w ciągłym ruchu. Nie myślę o tym co mi dolega, że jestem zmęczona. Mam tyle planów. W styczniu przyszłego roku chcę pojechać do Etiopii, we wrześniu – do Papui Nowej Gwinei. Nowej Gwinei. Chcę napisać książkę o nakryciach głowy noszonych w różnych częściach świata, także o plemionach, czyli o świecie, który odchodzi..
Poza tym - tyle jest pięknych, mało znanych miejsc w Polsce. Piszę o nich i będę pisać. To moje życie. Takie sobie wybrałam, takie kocham. A ono wymaga ode mnie energii.
Nigdy nie myślę o tym, że mogłabym usiąść na kanapie i po prostu oglądać telewizję głaszcząc psa. To za mało.
LG. – Nie żyje Pani mąż, Jest Pani sama. Czy nie czuję się Pani samotna?
ED. – Jestem sama, ale nie samotna. Przeżyłam z Tonym wspaniałe lata. Mam co wspominać, tylko czasu na to nie mam. Kiedyś, jeszcze nie teraz, wrócę do wspomnień. Może będę je opisywać. Mam w pamięci ogromny zapas wspaniałych miejsc, ludzi, zdarzeń. Ale jeszcze mogę zwiedzać świat i gromadzić nowe doświadczenia. I wcale nie czuję się samotna. Mam cudownych przyjaciół. Dbają o mnie. I ja dbam o nich. Bo przyjaźń wymaga, żeby się o nią troszczyć.
Zamiera, gdy o nią nie dbamy. A wszyscy potrzebujemy życzliwych ludzi wokół siebie. Moje wspaniałe przyjaciółki jeżdżą ze mną po świecie. I to wcale nie na wakacje pod palmą, ale w naprawdę ciekawe miejsca.
LG. – Opisuje Pani w swojej najnowszej książce – Tam, gdzie byłam 2 - (Wydawnictwo Bernardinum) spotkanie z anakondą. To przecież straszliwy wąż. Naprawdę nie boi się Pani tych wszystkich robali, węży, i innych niemiłych stworzeń, które spotyka się w świecie?
ED. – Nie. Ale też odpowiednio się zabezpieczam. Wszędzie, poza głównymi szlakami może się wydarzyć coś niebezpiecznego. Ale na takich zwykłych plażowych wakacjach się nudzę. To nie dla mnie. Próbowałam - i nigdy więcej.
LG – Dla nas to dobrze, bo pokazuje nam Pani świat, do którego większość ludzi nigdy nie dotrze.
ED. – Teraz ludzie jeżdżą. Ale kiedyś to nie było takie proste. Choć i dziś większość woli turystykę utartych szlaków. Ciągle są dziewicze obszary, które można odkrywać, choć nie jest to proste, ani czasami bezpieczne.
LG – Pani dokonuję odkryć za nas. I nie tylko gdzieś bardzo daleko Te zapomniane kościółki, których urodę pokazuje Pani na swoich fotografiach. Przybliża je Pani oczom wszystkich.
ED -. Czasem pokazanie , opisanie niszczejącego zabytku może doprowadzić też do jego uratowania. W Polsce jest ogromnie dużo pięknych miejsc i niezwykłych budowli, dzieł sztuki. Nieznanych szerzej. Więcej osób wie jak wyglądają piramidy w Egipcie, niż Kościół w Pyrzycach albo Myśliborzu. A to jest nasze. I dlatego ja nie mogę siedzieć w domu, bo chcę to całe bogactwo opisać, sfotografować, pokazać światu.
LG - Ale też znajduję Pani czas na uprawianie fotografii artystycznej, która wygada jak abstrakcyjne obrazy. Niedawno w Warszawie była wystawa Pani prac.
ED – Na dnie każdej abstrakcji jest natura. Fotografuję coś, co potem przetwarzam w obraz. Może to być malutki fragment tej natury, który potem, w oderwaniu od pierwowzoru choćby poprzez duży format przybiera postać wizji artystycznej.Wydaje się abstrakcją, ale jest jednocześnie realny. .
LG – Wydaje Pani książki, wystawia obrazy. To pewnie daje duży dochód.
ED– Nie zarabia się na książkach, czy obrazach. Dobrze, jeśli nie trzeba dużo dokładać. Ale powtarzam – to moja pasja. Nie zbieram na brylanty. Moim bogactwem jest to, co robię. A biżuterię lubię kolorową, ze sznurków i muszelek.. I taką mam. Większość przekazuję do Muzeum Podróżników Może nie jest droga w przeliczeniu na pieniądze, ale bardzo piękna. I wiążą się z nią wspomnienia. Czy może być coś cenniejszego?
(Tu się pochwalę, że Pani Dzikowska pokazała mi swoje skarby. W kącie za szafą bardzo kolorowy zbiór naszyjników i korali. Zadziwiająco nowoczesnych, bardzo artystycznych i ogromnie pasujących do stylu właścicielki. Z jakich jarmarków na końcu świat przywiozła te cuda wolałam nie pytać ).
Elżbieta Dzikowska jest jak egzotyczny ptak. Pojawia się, błyśnie kolorami swoich prac, okładkami książek i znika w dalekich krainach, albo w zakamarkach naszego kraju. Towarzyszy jej nasz podziw. Dla pasji, dla energii, dla wyboru życia niezwykłego. Ale też dla jej urody i ciepła.
Miłe Panie 50 plus, sięgajcie po książki Elżbiety Dzikowskiej, pędźcie na jej wystawy i spotkania z nią. Bo ona zaraża radością życia, takiego na pełny gaz, mimo swoich…. 56 lat.
Bardzo dziękuję Pani Elżbiecie Dzikowskiej za spotkanie i rozmowę.
Oczarowana
Lisa Gutowska
Zdjęcie: Wiesława Baranowska.
Lisa Gutowska – Ma Pani miły dom na obrzeżach Warszawy. Czy w ogóle Pani w nim mieszka?
Elżbieta Dzikowska – Ależ tak. Mniej więcej pół roku mnie nie ma, a potem już siedzę tu i piszę, porządkuję materiały, przygotowuję wystawy i nowe wyprawy.
Na szczęście dom nie pozostaje bez opieki, więc jestem spokojna.
LG – Spore tempo życia, jak na osobę po pięćdziesiątce. Zdradzi Pani ile ma lat?
ED. – 50+. Moja przyjaciółka Wiesia pytana o mój wiek odpowiada od lat, że mam 56 lat, ale się do tego nie przyznaję.Niech tak będzie.
LG - Energię ma Pani jak dwudziestolatka.
ED- Trochę musiałam zwolnić. Kiedyś codziennie chodziłam 7 kilometrów, potem 5, a teraz tylko 2. I zaniedbałam pływanie, które świetnie mi robi na kręgosłup. Ale to z braku czasu. Za to do pisania mam specjalny stołek, żeby moje plecy nie cierpiały.
LG - Jaka jest recepta, na taką kondycję?.
ED - Traktuję życie jak pasję. Robię to, co sprawia mi przyjemność, interesuję mnie. Jestem w ciągłym ruchu. Nie myślę o tym co mi dolega, że jestem zmęczona. Mam tyle planów. W styczniu przyszłego roku chcę pojechać do Etiopii, we wrześniu – do Papui Nowej Gwinei. Nowej Gwinei. Chcę napisać książkę o nakryciach głowy noszonych w różnych częściach świata, także o plemionach, czyli o świecie, który odchodzi..
Poza tym - tyle jest pięknych, mało znanych miejsc w Polsce. Piszę o nich i będę pisać. To moje życie. Takie sobie wybrałam, takie kocham. A ono wymaga ode mnie energii.
Nigdy nie myślę o tym, że mogłabym usiąść na kanapie i po prostu oglądać telewizję głaszcząc psa. To za mało.
LG. – Nie żyje Pani mąż, Jest Pani sama. Czy nie czuję się Pani samotna?
ED. – Jestem sama, ale nie samotna. Przeżyłam z Tonym wspaniałe lata. Mam co wspominać, tylko czasu na to nie mam. Kiedyś, jeszcze nie teraz, wrócę do wspomnień. Może będę je opisywać. Mam w pamięci ogromny zapas wspaniałych miejsc, ludzi, zdarzeń. Ale jeszcze mogę zwiedzać świat i gromadzić nowe doświadczenia. I wcale nie czuję się samotna. Mam cudownych przyjaciół. Dbają o mnie. I ja dbam o nich. Bo przyjaźń wymaga, żeby się o nią troszczyć.
Zamiera, gdy o nią nie dbamy. A wszyscy potrzebujemy życzliwych ludzi wokół siebie. Moje wspaniałe przyjaciółki jeżdżą ze mną po świecie. I to wcale nie na wakacje pod palmą, ale w naprawdę ciekawe miejsca.
LG. – Opisuje Pani w swojej najnowszej książce – Tam, gdzie byłam 2 - (Wydawnictwo Bernardinum) spotkanie z anakondą. To przecież straszliwy wąż. Naprawdę nie boi się Pani tych wszystkich robali, węży, i innych niemiłych stworzeń, które spotyka się w świecie?
ED. – Nie. Ale też odpowiednio się zabezpieczam. Wszędzie, poza głównymi szlakami może się wydarzyć coś niebezpiecznego. Ale na takich zwykłych plażowych wakacjach się nudzę. To nie dla mnie. Próbowałam - i nigdy więcej.
LG – Dla nas to dobrze, bo pokazuje nam Pani świat, do którego większość ludzi nigdy nie dotrze.
ED. – Teraz ludzie jeżdżą. Ale kiedyś to nie było takie proste. Choć i dziś większość woli turystykę utartych szlaków. Ciągle są dziewicze obszary, które można odkrywać, choć nie jest to proste, ani czasami bezpieczne.
LG – Pani dokonuję odkryć za nas. I nie tylko gdzieś bardzo daleko Te zapomniane kościółki, których urodę pokazuje Pani na swoich fotografiach. Przybliża je Pani oczom wszystkich.
ED -. Czasem pokazanie , opisanie niszczejącego zabytku może doprowadzić też do jego uratowania. W Polsce jest ogromnie dużo pięknych miejsc i niezwykłych budowli, dzieł sztuki. Nieznanych szerzej. Więcej osób wie jak wyglądają piramidy w Egipcie, niż Kościół w Pyrzycach albo Myśliborzu. A to jest nasze. I dlatego ja nie mogę siedzieć w domu, bo chcę to całe bogactwo opisać, sfotografować, pokazać światu.
LG - Ale też znajduję Pani czas na uprawianie fotografii artystycznej, która wygada jak abstrakcyjne obrazy. Niedawno w Warszawie była wystawa Pani prac.
ED – Na dnie każdej abstrakcji jest natura. Fotografuję coś, co potem przetwarzam w obraz. Może to być malutki fragment tej natury, który potem, w oderwaniu od pierwowzoru choćby poprzez duży format przybiera postać wizji artystycznej.Wydaje się abstrakcją, ale jest jednocześnie realny. .
LG – Wydaje Pani książki, wystawia obrazy. To pewnie daje duży dochód.
ED– Nie zarabia się na książkach, czy obrazach. Dobrze, jeśli nie trzeba dużo dokładać. Ale powtarzam – to moja pasja. Nie zbieram na brylanty. Moim bogactwem jest to, co robię. A biżuterię lubię kolorową, ze sznurków i muszelek.. I taką mam. Większość przekazuję do Muzeum Podróżników Może nie jest droga w przeliczeniu na pieniądze, ale bardzo piękna. I wiążą się z nią wspomnienia. Czy może być coś cenniejszego?
(Tu się pochwalę, że Pani Dzikowska pokazała mi swoje skarby. W kącie za szafą bardzo kolorowy zbiór naszyjników i korali. Zadziwiająco nowoczesnych, bardzo artystycznych i ogromnie pasujących do stylu właścicielki. Z jakich jarmarków na końcu świat przywiozła te cuda wolałam nie pytać ).
Elżbieta Dzikowska jest jak egzotyczny ptak. Pojawia się, błyśnie kolorami swoich prac, okładkami książek i znika w dalekich krainach, albo w zakamarkach naszego kraju. Towarzyszy jej nasz podziw. Dla pasji, dla energii, dla wyboru życia niezwykłego. Ale też dla jej urody i ciepła.
Miłe Panie 50 plus, sięgajcie po książki Elżbiety Dzikowskiej, pędźcie na jej wystawy i spotkania z nią. Bo ona zaraża radością życia, takiego na pełny gaz, mimo swoich…. 56 lat.
Bardzo dziękuję Pani Elżbiecie Dzikowskiej za spotkanie i rozmowę.
Oczarowana
Lisa Gutowska
Zdjęcie: Wiesława Baranowska.
Dołącz do dyskusji - napisz komentarz
stara kobieta 03/01/2017, 12:29
Mam cudownych przyjaciół...Przyjaźń wymaga, by się o nią troszczyc...
Pozazdroscic! Bo z doświadczenia wiem, ze okazjonalne telefony, raz na rok jakas kawa na mieście, czy kino to nie przyjaźń.